2009-09-01

W pokera z Sądem Najwyższym

Pierwszy dzień szkoły rozpoczął się niespodziewanie od żywego, niezwykle interesującego dialogu Skorpionów Sztabowych, którzy odziani w pokomunijne pół-garnitury i gustowne krawatki (które wreszcie zastąpiły ohydne, ale nieśmiertelne czarno-białe muszki), maszerowali wymieniając luźne uwagi.

Postronnemu słuchaczowi ta rozmowa mogłaby się wydać bezsensowna, ponieważ przywodziła na myśl podejrzenie, że każdy z nich gada do siebie i w ogóle nie słucha rozmówcy, ale Rodzicielka wie, że obaj nadają na pokrewnych falach i jedynie dla czytelników tego bloga wyciągnęła samo sedno tej rozmowy.

MSS: Mam ładniejszy krawat niż ty Adi.
SSS: No i…
MSS: Mam krawat jak polityk. Jak dorosnę będę politykiem.
SSS: Hehe… politykiem… I co niby będziesz robić?
MSS: Normalnie. Politycy spotykają się z Sądem Najwyższym.
SSS: Po co?
MSS: Normalnie. Żeby debatować. O prawie, o prawach miast, potem się jeździ do tych miast i tam występuje, siedzi się tam, je obiad… gra w pokera w przerwie…
SSS: Hehehe… Może prezydentem od razu bądź.
MSS: Właśnie!!! Zostanę prezydentem i pojadę do Afryki. Wezmę tam sobie biedną, głodną kobietę za żonę i pozwolę jej sobie kupić wszystko co potrzebuje. Nawet kosmetyki. I będę miał czterech synów. Dżona, Dżesi, Ben i Spajk. I oni też będą politykami, albo prezydentami. Jak ja. Mamo…
R: No…
MSS: Zrobię taki bal na cześć prezydenta…
R: Myślałam, że to ty jesteś prezydentem.
MSS: Yyyyy… eee… aha no tak… ale fajnie… To zrobię bal na cześć innych prezydentów.