2011-03-22

Biologia

W szkole, na przyrodzie dominuje temat płciowości człowieka. W podręczniku cały czas przewija się golizna, organy wewnętrzne, macice, prącia i inne sprawy, na których widok Młodszy Skorpion Sztabowy, tudzież Starszy Skorpion Sztabowy na zasadzie zapuszczania ciekawskiego żurawia, reagują obrzydzeniem.

Dziś - PRZY OBIEDZIE - wpłynął temat robienia TEGO.

MSS: ... a bo koledzy mówią, że żeby zrobić dziecko trzeba wkładać tego... no... eee nie chce mi się o tym gadać.
R: To nie słuchaj kolegów. Masz wiedzieć tyle ile mówi pani od przyrody.
MSS: W ogóle to Karol mówił, że ten... no... że widział jak jego rodzice TO robili i on mówił, że się przestraszył, bo powiedział, że jak się TO robi, to nie można oddychać.

2011-03-17

Baśń o wojowniku Arnoldzie

Ponieważ blog ten jest luźnym zapisem z życia Skorpionów i twórczość radosna nie raz znajdowała swe miejsce pośród postów, dziś więc zamieszczam dzieło Młodszego, a właściwie zadanie domowe, które polegało na napisaniu baśni na dowolny, fantastyczny temat.

Kto chce niech czyta.
Acz nieobowiązkowo.

Ocena pani od polskiego poniżej. Nie wiem czy 4- to dobra ocena w tym wypadku. Obniżona przez błędy interpunkcyjne (!). Może faktycznie, nie ma co przyzwyczajać młodzieży do łatwych sukcesów. Ale można też przy okazji ubić zapał.


*     *     *



BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ

Legenda o wojowniku Arnoldzie


Rozdział 1.

ARNOLD NAPOTYKA DZIWNEGO STWORA

Arnold był dzielnym i silnym wojownikiem,chociaż nie zawsze rozwiązywał konflikty mieczem. Miał 29 lat.

Mieszkał w lesie niedaleko miasta Daros. Miał tam niewielki domek przy leśnej ścieżce, w którym dach był cały podziurawiony, drzwi były ze spróchniałego drewna, a okna z powybijanymi szybami.

Arnolda jedyną linią obrony przed dzikami i wilkami i - tym najgorszym - demonami był jego miecz. Wszystko było stare i zniszczone, prócz tego miecza, który miał od urodzenia.

Kiedy Arnold był mały rodzice włożyli go do małej łódeczki z tym mieczem, położyli na wodę, a on odpłyną, ale widział jak demony zabijają jego rodziców. Przez 8 lat wychowywał go leśniczy, który potem zmarł. Arnold w wieku 8 lat musiał radzić sobie sam.

Nie było łatwo, ale przetrwał do wieku 29 lat.

Pewnego dnia Arnold jak to zawsze o godzinie 15:30 wyszedł na polowanie i tam w głębi lasu ujrzał piękną dorodną sarenkę. Korzystając z tego, że sarna go nie widziała puścił dwie strzały w jej kierunku. Jedna trafiła w nogę, a druga w drzewo. Spłoszył sarnę, ale wyruszył za nią. Gdy tylko zauważył. że ucieka wystrzelił jeszcze dziewięć strzał i spudłował. Sarna doprowadziła go do pustkowia i wyzionęła ducha. Arnold rzucił się w kierunku sarny zanim jakiś dzik ukradnie jego zdobycz. Po podniesieniu sarny położył ją na plecy, porozglądał się dookoła. Usłyszał szelest i krzyknął puszczając na ziemie zdobycz:

- No co wyłaź potworze, chcę zobaczyć twoją głowę, żeby ją przestrzelić i....

I tu skończył bo bestia skoczyła na niego i zaczęła uderzać Arnolda swoimi wielkimi pięściami, a Arnold bronił się łukiem, a gdy bestia zniszczyła łuk co bardzo rozzłościło Arnolda odepchnął demona i powiedział ze smutkiem i wściekłością:

- Zniszczyłeś mój łuk demonie!

Na co stwór wydał z siebie okrzyk bojowy, co brzmiało coś jak goryl, a potem znowu zaatakował. ale tym razem Arnold zdążył przeszyć go nożem.

Podniósł obie zdobycze i szczęśliwy, że dokonał zemsty za zniszczenie łuku i że wraca z dwoma zdobyczami do domu,pomaszerował do chałupy. Gdy do niej doszedł, kopniakiem rozwalił spróchniałe drzwi, które rozpadły się na kawałeczki. Położył sarnę na ziemi, a dziwnego"goryla" - jak nazywał stwora - na stole.

"Goryl" był identyczny jak zwykły goryl,ale odróżniał się kolcami na rękach, ogonem i rogami. Arnold uznał nazywać to stworzenie demonem, odkroił mu nogę, która posłużyła mu za kolację, a po posiłku położył się na materacu i usnął chrapiąc dosyć głośno.

Rozdział 2.

KRÓL ZAPRASZA ARNOLDA DO ZAMKU DAROS

Kiedy wieść o zabiciu „goryla” się rozeszła, Arnold został zaproszony do zamku przez króla Morfeusza. Chciał on omówić z nim kilka spraw na temat demonów. Gdy Arnold dotarł do zamku straż nie przepuściła go przez bramę, bo uznali go za włóczęgę, a wtedy on oznajmił im:

- Jam jest Arnold i mam stanąć w obliczu króla Morfeusza, a jeśli mnie nie wpuścicie to…

Na to strażnik bez żadnych obaw spytał:

- To co ha! ha! ha! ha! Co nam zrobisz?

Zezłoszczony Arnold pokazał im jego miecz, na co strażnik krzyknął do innego strażnika na górze:

- Otworzyć! Otworzyć bramę! Szybciej!

Arnold zadowolony przejechał przez bramę z dumną miną, a gdy jechał przez wioskę widział wszystkich wystraszonych mieszkańców, którzy patrzyli na niego.

Gdy dotarł do sali tronowej pierwsze pytanie które zadał było:

- O panie skąd ten strach w ich oczach?

A Morfeusz po zastanowieniu odpowie-dział:

- Z tego powodu, dla którego ciebie tu kazałem przyprowadzić… tak demony.

Arnold spytał:

- Co mam zrobić? Mów co?

- Słyszałem że dobrze walczysz prawda? - spytał król.

- Tak panie bardzo dobrze! - odparł Arnold.

- A więc dam ci kilku ludzi, abyś razem z nimi wyruszył i wybił demony grasujące w okolicy.

Na to Arnold odpowiedział godnie:

- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem królu.

Morfeusz widząc w nim nadzieję na zwycięstwo z demonami odpowiedział:

- Świetnie, idź więc odpocząć w pokoju, który dla ciebie przygotowała służba, bo zaczynamy z samego rana!

- Tak panie. - odpowiedział Arnold i jak powiedział, tak i zrobił.

Rozdział3.

ARNOLD WALCZY Z DEMONAMI PRZED MURAMI ZAMKU DAROS

Arnold z samego rana wyruszył z czterema najlepszymi ludźmi króla. Czekali do wieczora przygotowując zasadzę. Demony zjawiły się, a swoim ogonem potrafiły przeciąć drzewo. Jeden z ludzi oberwał z ogona, a wtedy drugi wziął go i zaciągnął za krzaki.

Arnold miał kolczugę ze skóry demona i mógł obrywać z ogona i nic by mu się nie stało.

Po zabiciu 4 czy 6 demonów reszta się wycofała. Było 2 rannych, których zaciągnięto do zamku gdzie uzdrowiciele pomogli wyleczyć rany w walce z demonami, a na dowód pokonania demonów Arnold przyniósł głowę demona. Król wynagrodził grupę, a następnie zaprosił do siebie pięciu najlepszych(razem z Arnoldem) i prze-mówił:

- Słuchajcie dam wam 50 ludzi i podążajcie do zamku wrogiego czarodzieja. Przynieście mi jego głowę, a tak was wynagrodzę jak jeszcze nigdy!

Na to Franki, jeden z rycerzy, a inni byli to Alan, Gorn i Diego – odpowiedział:

- A jak nie wrócimy żywi?

Tego król się nie spodziewał i odparł szybko:

- Idźcie do łóżek, jutro wyruszamy.

I odszedł. Wtedy wojownicy poszli do łóżek,ale Arnold nie mógł spać, bo ciągle dręczył go strach, że może zginąć, że nie przeżyje,ale na szczęście wkrótce stres zniknął i cała drużyna zasnęła jak pozabijana,chrapiąc, ale nie dorównując Arnoldowi, który chrapał najgłośniej.

Rozdział 4

SZTURM NA ZAMEK WROGA ZŁEGO CZARODZIEJA AZWOTA

Zamek wzbudzał lęk w żołnierzach.

Zaszturmowali na zamek. Arnold pierwszy gnał na swym rumaku, a zanim cała kawaleria. Pierwsze strzały orków był niecelne i tylko jeden kawalerzysta został trafiony, ale następna fala strzał była bez pudła. Po przedostaniu się do zamku wroga można było rozprawić się z wrogimi orkami i demonami. Arnold powalił 2 demony i 4 orków i od razu pobiegł do wież,gdzie Azwot strzelał piorunami w ludzi. Nieważne mu było, że przy tym zabijał też swoich ludzi. Wtedy Arnold ujrzał piękną kobietę uwięzioną w klatce i krzyknął

- Azwot przestań!!!

To rozproszyło go i zaczęli walczyć. Azwot swoją czarną laską, a Arnold swym mieczem. Udało się, w końcu odciął Azwotowi głowę inie zastanawiając się długo uwolnił kobietę mówiąc:

- Chodź że piękna pani, bo tu jest niebezpiecznie!



Na co ona odparła:


- No co ty serio? Nie wiedziałam, aż do terazwiesz?

Zaczęli uciekać, lecz gdy tylko zeszli z góry ujrzeli stado pozabijanych ludzi, orków, demonów i tylko najlepsza trójka tam została.

Rozdział 5.

POWRÓT DO ZAMKU I WESOŁE ZAKOŃCZENIE

Okazało się że piękna kobieta ma na imię Katarzyna i po powrocie do zamku zostali wyklaskani, a król wynagrodził ich własnym zamkiem i kilkoma ludźmi. Arnold i Kasia wzięli ślub i Arnold zatrudnił trzech najlepszych do ochrony, razem z 50 innymi ludźmi.

Potem wieśniacy wybudowali sobie w zamkach chałupy i ten zamek rozwinął się w wielkie królestwo, a Arnold był jego królem.

Potem miał dzieci i żyli długo i szczęśliwie. I już nigdy więcej nie musieli walczyć.


KONIEC



BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ


2011-03-04

Klątwa House'a



House M.D. ... no oby to przyniesło co dobrego.
 

2011-03-02

Świeczka


Woooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooooow