2012-12-13

Niebezpieczne związki

Wywiadówka to dla każdego szczenięcia ciężkie przeżycie. Toteż kiedy Rodzicielka wróciła z trzygodzinnej sesji w szkole, widok bawiących się w zgodzie Skorpionów w ogóle jej nie zdziwił. Zwykle wspólnie spędzany czas sprowadza się do darcia kotów, awantur, a i rękoczyny się zdarzają. Tym razem była błoga cisza i sielanka. Wyczekujące, niewiedzące czego się spodziewać, okrągłe jak jajka sadzone dwie pary oczu powitały Rodzicielkę w progu przesłodkim: Hej mamusiu, a następnie towarzyszyły jej w trakcie zdejmowania okrycia wierzchniego, robienia kawy i wyciągania z torebki notatnika.

Burz jakichś z piorunami później nie było, więc niech się czytelnik nie lęka, że jakaś krzywda stała się jakiemukolwiek żywemu stworzeniu. Tego dnia.

Natomiast wieczorem, w dalszym ciągu w pełnej zgodzie i braterskiej miłości Skorpiony odbyły taką oto rozmowę (zaczął Starszy Skorpion Sztabowy):

A - Dobra, muszę cię przeprosić za to, że rozwaliłem twój związek z Martą. Zrobiłem to ze złości.

K - Nie gniewam się, to był tylko związek na pokaz, żeby towarzyszyć tobie i twojej dziewczynie.

A - Byłeś zazdrosny, nie?

K - No. Ale nie żałuję, bo Marta okazała się niewdzięczna.

A - A czemu w ogóle ona z tobą zerwała?

K - Po pierwsze to ja z nią zerwałem, a nie ona ze mną. A po drugie ciągle miała focha na mnie. Ale nie przejmuj się to nie był poważny związek. Teraz jestem szczęśliwy z Natalią.

A - A w ogóle powiedziałeś Marcie, że z nią zrywasz?

K - No jasne. Podszedłem do niej i mówię: To co, nie ma sensu już tego ciągnąć, co nie? A ona myślała, że ja się zgrywam i powiedziała: No. A wtedy ja jej na to: To dzięki. Cześć. Takie oczy zrobiła. A jak mnie zobaczyła z Natalią to stanęła jak wryta. Jakie to dziecinne. Ona nie ma pojęcia o związkach.

2012-12-03

Próbki twórcze

Próbki limeryków, autorstwa  Kubo-Rodzicielskiego:



W pewnej wsi żyła sobie krowa,
nie była z niej jednakże wdowa.
miała ona męża - byka na schwał wielkiego,
a byk miał konia, czarnego i pięknego,
na którym jeździł po lesie… nie wiadomo dlaczego.

*

Raz żył sobie w mieście chłopiec
i znalazł w ogródku kopiec,
zapukał do środka, otworzyła kretowa
mówiąc, że jest gotowa,
żeby pojechać z nim do Świńtuchowa*.

*

Mama piecze w kuchni pulpety,
a Kuba w dużym pokoju odstawia balety,
próbuje on przy tym podkraść mamie kawałek sera fety
lecz nigdy nie dotrze z nim do mety,
bo mama weźmie na nim odwety.

*

Adi jak co dzień z lekcjami się bije.
fizyka się pręży, chemia się wije.
historia dobywa starego oręża,
biologia krwawi, geografia bicepsy wytęża,
a Adi na środku leży i gnije.



Wiemy, wiemy, że twórczość zawiera błędy, ale to nasze początki. Uprasza się o wyrozumiałość.

 *Świńtuchów - każdy wie

2012-11-28

Argument

Starszy Skorpion Sztabowy zalicza właśnie najdłuższą karę na komputer w swoim życiu. Nałapał tyle "pał", że musi teraz... no co musi... przynajmniej wyzerować tą średnią. Jutro czeka go sprawdzian z niemieckiego, kartkówka z matmy i poprawa z fizyki. Góra problemów rośnie, ale na zachętę Rodzicielka obiecała możliwość zagrania na komputerze za jakąkolwiek pozytywną ocenę. O dziwo obietnica szybkiej nagrody zadziałała i Skorpion... nieeee, nie uczy się... negocjuje warunki umowy... a mogę dostać trójkę plus... a ile czwórek z religii mogę dostać... wreszcie naszło go olśnienie:

- Wiem ! - woła - Przecież ja pisałem kartkówkę z geografii we wtorek.
- I co dostaleś? - pyta Rodzicielka.
- Nie wiem. Ale czuję, że dobrze mi poszło.
- To zapytaj jutro.
- Ale geografię mamy we wtorki i środy, a jutro jest czwartek. Pani bez dziennika nie powie.
- Powie. - zachęca Rodzicielka - Idź do pani i powiedz: Bardzo panią przepraszam, bardzo, ale to bardzo zależy mi na dobrej ocenie z geografii, więc chciałbym dowiedzieć się co dostałem z kartkówki, bo czuję, że dobrze mi poszła. Czy może mi pani powiedzieć co dostałem? Proszę, proszę, proszę, proooooszęęęę... 
- Nie powie. - Skorpion opada smętnie na fotel - Nie ma mowy.

Ale po chwili podłapuje żebraczy ton i zaczyna ćwiczyć: Proszę, proszę, proszę, proooooszęęęę...

- Od biedy... - kontynuuje Rodzicielka - Spróbuj wywołać w niej współczucie. Powiedz: Proszę pani, od 3 miesięcy nie gram na komputerze, a teraz mam szansę zagrać, w ten weekend, potrzebuję tylko jednej czwórki... proszę, proszę, proszę, proooooszęęęę...

Skorpion układa w głowie co mógłby powiedzieć, żeby wzbudzić u pani współczucie. I nagle wypala:

- Już wiem co powiem !!! Niech mi pani powie co dostałem, wtedy dadzą mi jeść !!!

2012-11-27

Wieczorna toaleta i spam

Kwatera główna. Wieczór. Czas na mycie.

Skorpiony Sztabowe latają po kwaterze głównej jak flukcojgi, kłócą się, obijają od ścian, wpadają lotem swobodnym do kuchni po picie, wypadają, potrącają psa, rozrzucają buty w korytarzu wzniecając przy okazji „koty” z futra psa. Czyli jest jak zwykle. As usually. Jak zwykle też Rodzicielka, kiedy tylko spostrzeże lecącego Skorpiona na horyzoncie woła za nim:

- ZĘBY !!! – mając oczywiście na myśli umycie zębów w trakcie wieczornej toalety, o czym Skorpiony z lubością zapominają.

Co więc na horyzoncie pojawia się Skorpion pikujący, nurkujący czy spadający swobodnie Rodzicielka woła za nim:

- ZĘBY !!! – mając oczywiście na myśli umycie zębów w trakcie wieczornej toalety, o czym Skorpiony z lubością zapominają.

Skorpiony, mijając Rodzicielkę wołają do niej:

- DOBRZE MAMO !!! – i lecą dalej, jakby ta komenda nie była dla nich w ogóle zrozumiała.

- ZĘBY !!! – woła więc Rodzicielka za nimi… bezskutecznie.

I dopóki każąca ręka sprawiedliwości nie chwyci niepokorne stworzenia za karki i nie dowlecze wbrew ich woli do łazienki, nie wsadzi szczoteczek w łapy i nie każe, rozkazując i głos wznosząc ku niebu wraz oczami, mycia się nie doczeka.

W niedzielę sytuacja była identyczna jak zawsze. Rodzicielka obserwując lot swobodny szczeniąt, zaczajona w korytarzu, wyczekiwała momentu kiedy obaj będą na linii jednego strzału. Już, już miała, z okrzykiem:

- ZĘBY !!! – mając oczywiście na myśli umycie zębów w trakcie wieczornej toalety, o czym Skorpiony z lubością zapominają... rzucić się w wir korkociągu wykonywanego przez Starszego Skorpiona Sztabowego, kiedy nagle, ze strony łazienki, wyrósł jak z pod ziemi Młodszy Skorpion Sztabowy z paszczą całą w paście do zębów. Widząc Rodzicielkę gotową do ataku, spojrzał na nią ostro, wyjął szczoteczkę z paszczy i krzyknął, naśladując okrzyk Rodzicielki:

- MAMO !!! TO JEST SPAM !!! - i wrócił do mycia zębów.

2012-11-23

Klasyczny przypadek

Gdzieś tam w głębokiej psychologii tkwi teoria, że fakt pogodzenia się z jakąś rzeczywistością przebiega zawsze zgodnie z pięcioma fazami, które prawie u wszystkich przebiegają jedna po drugiej, zawsze w tej samej kolejności. Coś musi w tym być, bo kasując ostatnio wiadomości na komórce, Rodzicielka natknęła się na szereg smsów od Młodszego Skorpiona Sztabowego, które pisał w rozterce, cierpiąc na karę na komputer. Wszystkie kolejno układają się zgodnie z wspomnianymi fazami.

Oto one.

(pisownia oryginalna)


I faza – zaprzeczanie

mamo a adi mówi, że dałaś mi karę na komputer dałaś?!!

(tak jakby go przy tym nie było)

II faza – bunt

dlaczego jesteś taka że mi w nic nie wierzysz i na nic niepozwalasz??! Ty po prostu masz mnie gdzieś i bardziej wierzysz adiemu a on przecież też kłamie a jak ja dostaje dobre stopnie i się ucze to nic z tego nie ma a za staranie w nauce chyba coś mi się należy !!!

III faza – pertraktacje

Pragnę nadmienić, że dostałem 5 z angla i chciałem to dodać i poprosić o możliwość grania z powodu weekendu i dobrych ocen, czekam na natychmiastową odpowiedź

IV faza – depesja

Już nic nie chce od ciebie, możesz sobie zabrać mojego kompa i wyrzucić, wiem że tylko na to czekasz i że i tak już nigdy nie pozwolisz mi grać, już mi nie zależy, mam to gdzieś

V faza – akceptacja
(lub raczej próba zachachmęcenia)

Mamo pszepraszam kocham cię i wiem że robisz to for mojego dobra gdyby nie you nie dostałbym 4 plus z histy 4 z Pol thx trzymaj się sorry i kocham nie chce grać tak tylko to pisze do ciebie

Klasyczny przypadek.
Odstąpię tanio do badań.



PS. Rodzicielka dość istotną kwestię pominęła. Mianowicie fakt, że odstępy pomiędzy smsami 2,3 i 4 to nie więcej niż 3 do 5 minut. Jedynie 1 i 2 dzielił dzień oraz 4 i 5 - kilka godzin.

The end

2012-11-20

Wdowi grosz


Niedziela. Kościół. Msza św. Czas na ofiarę na tacę.

Babcia wyciąga monetę i daje Młodszemu Skorpionowi, żeby wrzucił do koszyka. Młody ogląda złotówkę. Po chwili zaczyna grzebać w kieszeni swoich rurek, zanurzając w niej rękę po łokieć. Wyciąga 10 groszy z przyczepionymi doń paprochami, kawałkiem landrynki i łupinką od słonecznika. Ostentacyjnie kładzie zdobycz na swojej ręce obok złotówki i patrzy dumny na Rodzicielkę, dając znaki brwiami, że dzieje się coś niezwykłego. Na brak jednoznacznej reakcji ze strony Rodzicielki pochyla się i szeptem tłumaczy:

- Wdowi grosz*. Ode mnie.


* Wdowi grosz – niewielka suma ofiarowana kosztem wyrzeczeń z dobrego serca; Jezus zobaczył jak wdowa ofiarowuje dwa grosze na rzecz kościoła i powiedział uczniom, że jej dar jest wart więcej niż datki bogatych, ponieważ oddała wszystko, co miała na utrzymanie. 

2012-11-12

Czas zulu

W charakterze wyjaśnienia, we wstępie tego postu znajdzie się informacja o tym, że Skorpiony Sztabowe chodzą do szkoły na godzinę 7:45, co jest istotne dla prawidłowego przekazania poniższej treści.

Osoby. Miejsce. Czas zulu.

Rodzicielka. Praca. Laptop. 20 maili, 4 zaległe artykuły, wydarzenia które się dzieją, na których nie ma Rodzicielki, o których właśnie dowiaduje się przez telefon.  

Czas zulu 7:44. Dzwoni telefon.

Starszy Skorpion Sztabowy: Mamo ! Powiedz coś Kubie, bo on leży, nie chce wstać i w ogóle mi nie wierzy jak mu mówię, że już jest za piętnaście ósma !!!
Rodzicielka (głosem zimnym jak lód): A ty wiesz, że już jest za piętnaście ósma???
SSS: Ja właśnie dzwonię, żeby się zapytać gdzie dałaś mój klucz !
R: Nie brałam twojego klucza.
SSS: ... yyyy ... (7.45... 7:46) ... a nie widziałaś go?
R: A patrzyłeś na wieszak z kluczami?
SSS: Aha... no... jest... no to dzięki...

Cisza. Słychać tylko brzęczenie muchy. Rodzicielka powoli dochodzi do siebie.

Czas zulu: 7:52 Dzwoni telefon.

SSS: To ja idę nie? Kuba jeszcze leży... no... trudno... nie?
R: ............................................................................... no...
SSS: To... pa...

Cisza. Nawet mucha nie bzyczy.

Czas zulu: 7:58 Dzwoni telefon.

W słuchawce słychać zaspany, flegmatyczny głos Młodszego Skorpiona Sztabowego:

MSS: Mam lecieć do szkoły na złamanie karku, czy mogę pójść na drugą lekcję, a do tego czasu spokojnie zjeść śniadanie?

W pokoju Rodzicielki zamrugały wszystkie żarówki, a szyby w plastikowych oknach przybrały wypukły kształt.

R: Idź na drugą. - wyszeptała przez zaciśnięte zęby.


2012-11-10

Laj do kłamstwo

Późny wieczór. Samochód. Droga na Ostrołękę. 79 minuta jazdy.

Młodszy Skorpion Sztabowy: Mamo mamo, puść głośniej tą piosenkę !!!
Rodzicielka: A co to gra?
MSS: To marun fajf łon mor najt.

Piosenka leci do końca.




MSS: Wiesz co najbardziej podoba mi się w tej piosence?
R: Nooooo... mów.
MSS: Oczywiście jego głos, ale zaraz potem to o czym śpiewa.
R: Oooo zrozumiałeś o czym on śpiewa?
MSS: No pewnie, a ty nie? Patrz o śpiewa o tym, że ją kochał, a ona jego zdradziła, nie?. Śpiewa chciałem z tobą mieć rodzinę i kochać ciebie, i żebyś ty kochała mnie i takie tam, nie?, a ty mnie zdradziłaś, okłamałaś i to jest do dupy i cały świat mi się zawalił.
R: (z niedowierzaniem) Coś mi się wydaje, że cały sens tej piosenki wymyśliłeś oglądając teledysk, co?
MSS: Nie, ja zrozumiałem. Bo patrz tam on śpiewa "laaaaaj" a laj to kłastwo, a potem śpiewa "sziiiiit" a szit to gówno. 

Faktycznie, wszystkie amerykańskie piosenki przecież mówią o tym samym.


*   *   *


A tekst piosenki łon mor najt leci mniej więcej tak:

Ale kochanie, znowu się pojawiasz, wzbudzając moją miłość.
Tak, przestałem używać głowy, dałem sobie z tym spokój.
Przylgnęłaś do mojego ciała jak tatuaż.
I teraz czuję się jak głupiec czołgając się z powrotem ku Tobie.

Więc przysięgam sobie

Że zostanę z Tobą jeszcze tylko na jedną noc.
I wiem, że mówiłem to już milion razy,
Ale zostanę z tobą jeszcze tylko na jedną noc. 


Noł lajs noł szits.

2012-10-31

Próby rękodzielnicze

Komplecik spożywczy. Słoneczniki. Prezentowy.






I żółta odsłona:



2012-10-24

XXI wiek

Starszy Skorpion Sztabowy - choć oczywiście nie ma się czym chwalić - ma za sobą pierwsze próby alkoholo-nikotynowe.

Alkohol spożył o zgrozo w domu, kiedy to niecnie dossał się do butli z drinkiem energetycznym firmy Doppelherz, który Rodzicielka otrzymała w prezencie. Któregoś wieczora, wypiwszy chyba za dużo napoju, nieopatrznie i bezmyślnie - czytając ulotkę tego specyfiku - obwieściła wszem i wobec, że w drinku tym, prócz innych składników, znajduje się także wino. Następne dnia po drinku energetycznym nie było prawie śladu. Rozpytanie mężostwa i  potomstwa nie dało żadnych rezultatów, pies odmówił składania zeznań zgodnie z art. 182 kpk. Wzięła się wtedy Rodzicielka na sposób i dolała do resztki napoju trochę octu. Nie minął dzień, a Starszy Skorpion Sztabowy jedząc obiad po szkole, radośnie zawołał:

- Mamo, musisz sobie wyrzucić ten napój, bo się zepsuł ... strasznie kwaśny się zrobił ... - a napotkawszy gromiące, rozgniatające na miazgę spojrzenie Rodzicielki skurczył się i dodał nieśmiało - Ja go tylko wąchałem ...

Ale ta sprawa jest już przeszła. Teraz na świeczniku są papierosy... przepraszam fajki, faje, szlugi, pety, ćmiki, patyki, pojary, skręty, kopciuchy, śmierdziele, cudzesy, kartki w kratkę i herbatka jak kto woli...

Pół roku temu SSS przyłapany na kopceniu faji w ubikacji tłumaczył, że nie zasługuje na karę ponieważ nie poszedł jarać z kolegami, ale przyniósł fajkę do domu i próbował ją jarać na łonie rodziny. To miała być okoliczność łagodząca, ale oskarżony nie potrafił podać w czym jego zachowanie różniło się od zwykłego, szczeniackiego wybryku tytoniowego.

Następnie do Rodzicielki zaczęły napływać coraz to nowe informacje dotyczące skali zjawiska i jego przebiegu. Pali około 80% uczniów klas gimnazjalnych, najczęściej palą herbatę zawiniętą w kartkę w kratkę (bądź w linię), zdarza się że do skręta wkładają liście zerwane z drzew, nie suszone lub nawet igliwie.

W nowej szkole palacze polecieli po bandzie.

SSS - Dowiedziałem się, że mojej klasie 5 osób tylko nie paliło nigdy fajek. Byłem w szoku.
R - Niestety zaniżasz średnią.
SSS - Ale weź, wiesz co tu się dzieje, nawet nie wiesz ... w mojej klasie jest dwóch chłopaków, którzy palą te elektroniczne papierosy, takie które tata pali... weź to ogarnij... kupili se na Allegro... normalnie nie wierze...

(O.O)

2012-10-22

Próby rękodzielnicze

Wzorem niedoścignionych w swej pomysłowości i manualnych umiejętnościach rękodzielniczek internetowych, których arcydzieła publikowane na blogach, niezmiennie, od kilku lat wprawiają Rodzicielkę w zachwyt, połączony z opadnięciem szczęki na dwadzieścia dziewięć centymetrów, obfitym wyciekiem zeń śliny i zawieszeniem się obwodów scalonych na czas nie dłuższy niż 7 minut, Matka Polka ze Wsi postanowiła spróbować swych sił w rękodzielnictwie domowym.

Zrazu nieśmiałe próby wykonywane poprzez chlaśnięcia olejną po kartonie nie dawały zadowalających rezultatów. Jednakże Rodzicielce żal było kasy na kupowanie drewnianych przedmiotów służących do ozdabiania metodą decoupage (czytaj DEKUPAŻ), tedy nie zaprzestawała zawziętych prób olejną na kartonie, aż wreszcie zaczęło mieć to ręce i nogi. Wszystkie pudełka, słoiki, pojemniki, tuby, opakowania po serkach i buraczkach, plastikowe, papierowe i szklane kupione w ciągu ostatniego półrocza, zostały pomalowane, oklejone lub w inny sposób "ozdobione". Z językiem na brodzie, umazana po łokcie, obklejona skrawkami serwetek i z klejem we włosach półprzytomna Rodzicielka ślęczała nocami chcąc dorównać mistrzyniom. Efekt nie jest zadowalający, podkładki kleją się do spodu kubków, drugie w dalszym ciągu brudzą na czerwono, chociaż minął już miesiąc od ukończenia prac, koszyczek nadal ma plamy po truskawkach (które wyłażą spod farby), a na butelkach jest masa zamalowanych na czarno ślepych obszarów. Cóż...Wprawa to powolna, leniwa, ruda złośnica, której się nigdy nie spieszy.

Poniżej próby rękodzielnicze Rodzicielki, które czasem będą się ukazywały na niniejszym blogu.












2012-10-19

Zbrodnia i konsekwencje

Matki Polki !

Do Was się zwracam.

Czy macie też – podobnie jak Rodzicielka – dziwne wrażenie, że im bardziej interesujecie się poczynaniami swoich pociech w szkole, im bardziej zagłębiacie się w postępy w nauce swoich baranków bożych, im bliżej jesteście szkoły i szanownego ciała pedagogicznego tym jest gorzej.

Rodzicielka tak ma.

Każda jej wizyta w szkole zawsze skutkowała potokiem informacji w kierunku Rodzicielki. Z początku były to w gruncie rzeczy same pochwały, cieniutka strużka informacji z wplecionymi weń subtelnie komplementami dla świadomej mamy, współpracującego rodzica, słowem porządnego człowieka. Strużka ta – wypływająca wszak z góry wysokich – z czasem przybierała coraz bardziej wartki nurt. Pomiędzy pochwały i komplementy sprytnie wpleciono malutkie przygany i upomnienia: a to nie miał kapci na zmianę, a to popisał ławkę długopisem, a to gapił się przez okno i nie uważał. Ale to drobnostki były, od czasu do czasu. Tak zwane incydenty.

Po pół roku… właściwie to po trzech miesiącach… może nawet po dwóch… po pewnym czasie, w trakcie każdej wizyty w szkole, na Rodzicielkę spadało wściekle spienione tsunami nagan i uwag, po którym nie miała siły ruszyć ani ręką ani nogą. W dodatku święcie przekonana o tym, że jej potomstwo wyrządza krzywdę ciału pedagogicznemu, szarpie i tak zszargane nerwy, dokazuje i rozrabia, niecnie kłamie, celowo psuje, unieszczęśliwia koleżanki i kolegów, śmieci, kradnie długopisy i ołówki, niszczy ławki, obraża myślą, słowem, uczynkiem i zaniedbaniem wychowawców i pedagogów i czyni inne jeszcze zło, nikczemność, łajdactwo, bezeceństwo, hultajstwo, draństwo, świństwo i łotrostwo wyciągała wszelkie konsekwencje i podsięwzięziwała szereg przedsięwzięć w celu ukrócenia praktyk stosowanych przez Skorpiony. Karała, zakazywała, szlabanowała, straszyła jeszcze potworniejszymi konsekwencjami jeśli tylko sytuacja nie ulegnie zmianie. A ta zmianie nie ulegała. Wręcz pogarszała się, by nie powiedzieć, że stawała się beznadziejna. Do czasu.

Razu pewnego, początkiem bardzo nerwowego poniedziałku, Rodzicielka krążyła po szkolnym korytarzu, niczym głodna lwica po stepie, w oczekiwaniu na panią Agatkę. Nastawiona na burę i kolejny atak tsunami była ci ona nie w humorze. Delikatnie powiedziawszy. W pewnym momencie zauważyła w kącie dwie, dość radosne, aczkolwiek nieufnie zerkające na nią lwice, które coś tam do niej zagadnęły. Wdała się tedy Rodzicielka w dyskusję ożywioną z dwiema współwinnymi posiadania potomstwa w tej szkole. Jak się okazało każda z nich miała podobne doświadczenia. Każda wysłuchiwała skarg i przyjmowała na klatę tsunami przynajmniej raz w tygodniu. Co ciekawsze obie poszły o krok dalej, a mianowicie zaprzestały zbyt częstych wizyt w przybytku edukacyjnym i kontaktów z jego ciałem. Skutkowało to uspokojeniem się nie tylko relacji z potomstwem, ale i relacji potomstwo – wszelkie ciało pedagogiczne.

- Moje dziecko – powiedziała lwica ściszonym głosem – chodziło już na zajęcia wyrównawcze z sześciu przedmiotów. Mąż mówi – głupka mamy w domu czy jak? No bo tak. Nagle się okazało, że ze wszystkiego jest słaby: z matematyki, z polskiego, z historii, z przyrody. Przecież on w zeszłym roku miał piątkę z przyrody na koniec.

- A mój Sławek tak samo. – włączyła się druga lwica – A przecież do tej klasy chodzi ten Dawid, wie pani, jego mama nie przychodzi nawet na zebrania i Dawid nie chodzi na żadne zajęcia wyrównawcze. Przecież rodzice muszą podpisać zgodę. Nie ma zgody, nie ma zajęć.

- Przestałam syna wysyłać na te zajęcia. – ciągnęła pierwsza lwica – Przecież on chodzi na dodatkowy angielski, na karate i na zbiórki harcerskie. Trudno, życie na szkole się nie kończy.

- Właśnie – zawtórowała jej druga – Najwyżej będzie miał czwórkę. Nie musi mieć piątek i szóstek.

Dżizes. – zdążyła pomyśleć Rodzicielka, kiedy na horyzoncie dostrzegła panią Agatkę.

- Kubuś nie był rano na spotkaniu ze mną. – powiedziała cieniutkim głosikiem, w którym nie było cienia wyrzutu. Jedynie rzetelna informacja.

Wieczorem Rodzicielka i Skorpiony odbyli naradę. Kredyt zaufania dla potomstwa został zwiększony, a spłata zawieszona do odwołania. Rodzicielka ograniczyła wizyty w szkole do zebrań i spotkań indywidualnych.

W domu jakby ciszej. Oceny i ewentualne braki zadań bez zmian, ale Skorpiony jakieś spokojniejsze, weselsze.

Życie nie kończy się na szkole.

2012-10-15

Gadki znad konsoli

Podsłuchane w aucie (w trakcie jazdy).
(Oba Skorpiony pochłonięte patapowaniem na konsolach.)

Starszy Skorpion Sztabowy (znad konsoli): Ty weź to obczaj, dzisiaj przychodzi baba z historii albo z niemca, nie wiem która to była, nieważne i mówi, że jest w szoku, bo właśnie widziała jak jej uczeń z szóstej klasy całował się na korytarzu z uczennicą z piątej klasy. Mówi, że w takim szoku była, że... szok...

Młodszy Skorpion Sztabowy (znad konsoli): To byłem ja mój drogi. Całowałem się z Weroniką.

Cisza.

SSS: (niepewnie) Powiedziała tylko: Ma chłopak powodzenie.

MSS: (znad konsoli) Spoko. Mi też tak powiedziała. To była babka od histy.

2012-10-09

Trema

Wczoraj miało ziścić się marzenie Młodszego Skorpiona Sztabowego, marzenie o którym śni od dawna, marzenie z którym wiąże swe przyszłe, dorosłe życie. Skorpion miał zostać aktorem.

Ale powoli.

Mowa tutaj o kółku teatralnym, które do tej pory, w którejkolwiek szkole się pojawiało przypominało raczej niezorganizowaną zbieraninę przypadkowych dzieci, którym nikt nie potrafił znaleźć zajęcia, lub które akurat musiały przebywać w świetlicy. Zawsze tak było. A szkół zaliczyliśmy w sumie cztery. Jakieś panie niewiele różniące się od starszych uczennic zajmowały się garstką "dziewczynek" albo rozmawiały ze sobą na bardzo frapujące tematy, Filipek walił pięściami po klawiszach starego pianina, Małgosia rysowała, Zuzia dłubała w nosie, a Piotruś odrywał podeszwę od swojego kaputka. Słowem były to raczej męczące, nic nie dające nikomu "zajęcia", które niczego nie uczyły i zachodzę w głowę dlaczego moje dziecko chciało na nie chodzić. Chyba tylko przez wzgląd na nazwę i magiczne słowo "teatralne".

Wczoraj trafiliśmy na kółko teatralne zupełnie innego rodzaju. Kiedy weszliśmy do sali z widownią, na scenie stał chłopak, na oko 15 letni i wołał głośno, że on tak już nie może, że nie da rady, że kończy z tym i odchodzi. Ta chwila była - że tak powiem - decydująca. Skorpion zatrzymał się, zbladł, potem poczerwieniał i przez zaciśnięte wargi wyszeptał "SPADAMY STĄD". Zaczął Rodzicielce dawać znaki oczami i dziwnymi ruchami brwi, że ma powoli i bezszelestnie wycofywać się z sali, tak aby nie spłoszyć nikogo i w ogóle nie dać znać, że tam byliśmy. Ewentualnie w razie wpadki pokazać, że znaleźliśmy się tam przez przypadek i już wychodzimy. Takie wymowne było to spojrzenie. Godne orderu Uśmiechu Robina Williamsa.



Wracając do tematu.

W tej jednej chwili i Rodzicielka i Młodszy Skorpion Sztabowy zrozumieli, że mają do czynienia z pełną profeską, warsztatami teatralnymi, a kiedy jedna z dziewczynek zaczęła odgrywać lady Makbet targaną wyrzutami po zabiciu Dunkana, a potem wbijającą sobie nóż w pierś i konającą żywą śliną na scenę zrozumieli, że to nie przelewki, że oto otwiera się przed Skorpionem okno na świat aktorstwa, prawdziwego teatru, przyszłej sławy i chwały. Zrozumiawszy to Rodzicielka chciała pchnąć pociechę ku przyszłości, ale pociecha zrozumiawszy to po swojemu stanęła niczym osioł w miejscu i nie dała się ruszyć. Dowlokła tedy matka swe dziecię do pierwszego rzędu krzeseł i uprosiła, aby usiadło i chwilę popatrzyło.

Na scenie pojawiały się coraz to nowi aktorzy, jedni mniej drudzy bardziej wymowni, wszyscy zaś jedną cechą się wykazywali: kompletnie się nie krępowali. Po występie każdy otrzymywał umiarkowane brawa.

Skorpion nie wyluzował się ani przez chwilę. Siedział spięty, gotowy uciec jeśli by go do czegoś przymuszać, czerwony i blady jednocześnie. Wieczorem Rodzicielka odkryła, że był jeszcze jeden powód takiego zachowania Młodszego. Były nim „dziewczyny z klasy”, które podobno śmiały się z tego, że Rodzicielka próbując uspokoić dziecię przytulała je i głaskała po głowie.

Dodatkowym, wzmagającym panikę czynnikiem był ściskany przez Skorpiona ze złością, wydrukowany na kartce wierszyk Brzechwy Pająk i muchy, który miał przynieść na zajęcia i zaprezentować (przynieść miał wiersz jakikolwiek), co w obliczu deklamowanych ze sceny wersów z Hamleta wydawało się żenadą nawet dla Rodzicielki.

Jedno trzeba Skorpionowi poczytać za chwałę: nie uronił nawet jednej łzy, chociaż powód był nie lichy przy takiej kumulacji stresogennych czynników. Wypłakał nerwy w aucie, w drodze powrotnej do domu, następnie trzasnął drzwiami do swojego pokoju i tyle go widziano.

W podsumowaniu dość napisać, że o godzinie 20:47 Młodszy Skorpion Sztabowy stwierdził, że całkiem możliwe, że się przełamie i wystąpi na scenie, jeśli tylko będzie mógł przedstawić jakiś skecz i rozśmieszyć publikę.