2015-04-25

Podsłuchane na podwórku



Podsłuchane przez Kubę:
Dwoje dość małych dzieci bawi się na placu zabaw.
Dziecko nr 1 – Choć bawimy się w zwierzęta. Wymyślaj jakim zwierzęciem chcesz być.
Dziecko nr 2 – Chcę być stado.
Dz1 – Nie ma takiego zwierzęcia.
Dz 2 – Właśnie, że jest!
Dz 1 – NIE MA!!!
Dz 2 – JEST!!!!
Dz 1 – Nie ma! Jest tylko SALDO… widziałem jak moja mama sprawdzała w telefonie… jak ONO wygląda…


Podsłuchane przez Rodzicielkę:
Dwoje, dość małych dzieci na placu zabaw:
- Jaki macie samochód?
- Taki duzy, cerwony, taki kombi.
- My mamy więksy. Carny. A ile twoja mama ma lat?
- Moja mama ma cydzieści ctery.
- Aha… a moja ma siedemdziesiąt. A ile lat ma twój tata?
- Cydzieści seść. A tfój?
- Mój ma plawie osiemdziesiąt.

WSYSKO MAM LEPSE!!!


2015-04-20

Język polski

Lektura Starszego Skorpiona w szkole dla informatyków i mechaników przeraża Rodzicielkę bardzo. Podczas gdy amerykańscy uczniowie są zachęcani do czytania pełnym wachlarzem lektur począwszy od fantastyki, a skończywszy na horrorach, wybredne angielskie dzieci czytają Tolkiena (bo Harry Potter już im się znudził), nasi milusińscy męczą ciągle stare, skostniałe, średniowieczne wierszydła, ryte jeszcze w jaskiniach przez pierwszych ludzi.

Cóż najważniejsze, żeby nauczyciel miał rację, a uczeń czuł się jak idiota. (W przypadku poniższego wierszydła Rodzicielka czuje się jak idiota - stuprocentowy.) Wtedy wszystko jest na swoim miejscu i można jakoś funkcjonować. Przecież młodzież niewiele ma do powiedzenia. A nawet jeśli, to kogo to obchodzi.

Ktoś ma ochotę? Tekst poniżej.

Rodzicielka pragnie dodać, że w wierszu tym Starszy miał znaleźć jakieś cechy komediowe. Po prubie znalezienia czegokolwiek zabawnego w tym fragmęcie, Rodzicielka poddała się, połorzyła się na podłodze i starała się odnaleść drugą cyfrę ze sfojego ilorazu inteligencji. Nie znalazła. Zostało tylko osiem.

 
ROZMOWA MISTRZA POLIKARPA ZE ŚMIERCIĄ



Polikarpus, tak wezwany,

Mędrzec wieliki, mistrz wybrany,
Prosił Boga o to prawie,
By uźrzał śmierć w jej postawie.

Gdy się moglił Bogu wiele,
Ostał wszech ludzi w kościele,

Uźrzał człowieka nagiego,
Przyrodzenia niewieściego,
Obraza wieimi skaradego,

Łoktuszą przepasanego.
Chuda, blada, żołte lice
Liści się jako miednica;
Upadł ci jej koniec nosa,
Z oczu płynie krwawa rosa;
Przewiązała głowę chustą,
Jako samojedź krzywousta;
Nie było warg u jej gęby,
Poziewając skrzyta zęby;
Miece oczy zawracając,
Groźną kosę w ręku mając;
Goła głowa, przykra mowa,
Ze wszech stron skarada postawa -

Wypięła żebra i kości,
Groźne siecze przez lutości.
Mistrz widząc obraz skarady,
Żołte oczy, żywot blady,
Groźne się tego przelękną!,
Padł na ziemię, eże steknął.
Gdy leżał wznak jako wiła,
Śmierć do niego przemowiła:
- Czemu się tako barzo lękasz?
Wrzekomoś zdrow, a [w]żdy stękasz!
Pan Bog tę rzecz tako nosił,
Iżeś go o to barzo prosił,
Abych ci się ukazała,
Wszytkę swą moc wzjawiła;
Otoż ci przed tobą stoję,
Oglądaj postawę moje:
Każdemu się tak ukażę,
Gdy go żywota zbawię.
Nie [lę]kaj się mię tym razem,
Iż mię widzisz przed obrazem;

Gdy przyde, namilejszy, k tobie,

Tedy barzo zeckniesz sobie:

Zableszczysz na strony oczy,

Eż ci z ciała pot poskoczy;
Rzucęć się, jako kot na myszy,
Aż twe sirce ciężko wdyszy.
Otchoceć się z miodem tarnek,
Gdyć przyniosę jadu garnek -
Musisz ji pić przez dzięki;
Gdy pożywiesz wielikiej męki,
Będziesz mieć dosyć tesnice,

Otbędziesz swej miłośnice.
Ostań tego wszech, tobie wiele,
Przez dzięki cię z nią rozdzielę.
Mow ze mną, boć mam działo,

Gdy o się ze mną mowić chciało;..