2015-10-30

Bohater domu

W piątek po południu Rodzicielka postanowiła uprzyjemnić najbliższym nadchodzące "święta" ciastem dyniowym i sernikiem. Plan był ambitny, tym bardziej, że w planach tego dnia była jeszcze siłownia. Ogarnąwszy kuchnię po szybkim obiedzie, wzięła się kobieta do roboty. Pokroiła dynię do pieczenia i zagniotła kruche na sernik królewski. Kiedy się już na dobre rozkręciła, piana z białek kapała z szafek, dynia malowniczo rozmazała się na kaflach nad kuchenką, a na blacie nawet mucha nie miała gdzie usiąść, do kuchni wkroczył Tata. Omiótł wzrokiem bajzel i stwierdził:

- Zrobię obiad na jutro.

Jak powiedział, tak zrobił. Wyjął z lodówki kawał karkówki. Zważył ją fachowo w ręce. Otworzył lodówkę, wyjął kolejny kawał biodrówki i rzucił wszystko na deskę do warzyw. Oczywiście dla bohatera domu to czy kroi mięso na desce do mięsa, czy desce do warzyw nie ma znaczenia. I dla nikogo innego znaczenia mieć to nie powinno!!! Liczy się tylko wkład pracy własny i dobre chęci.

Pokroił więc bohater karkówkę i biodrówkę w drobną kostkę i kapiąc krwią zwierzęcą do ciasta dyniowego Rodzicielki, przeniósł surowiec do garnka. Następnie wrzucił doń jeszcze po garści liścia laurowego, ziela, majeranku, oregano, kurkumy, gałki muszkatałowej (kardamon zdążyła mu Rodzicielka wyrwać z ręki) i przykrywszy wszystko pokrywką wyszedł z kuchni.

Łypnęła tedy Rodzicielka na syf wielki, leżący pomiędzy białym serem, a polewą dyniową. Deska do warzyw we krwi zwierzęcej, trzy noże (żaden nie był dobry do krojenia mięsiwa), stos torebek z przyprawami, utytłanymi krwią i tłuszczem, dwie miski: jedna do odkładania pokrojonych kawałków mięsa z deski, druga do wymieszania wszystkiego z cebulą i czosnkiem oraz garnek z wodą po myciu mięsa. I westchnęła. Poczłapała do pokoju z rękami w cieście i rzekła:

- A ten syf kto sprzątnie?

Napotkała niewinne spojrzenie:

- Ale "Gwiezdne wojny" lecą......... atak klonów...

Po godzinie, kiedy się niewiasta uporała z ciastami i bajzlem w kuchni, litościwie dolała wody do skwierczących kawałków mięsa, z których wyparowało już wszystko, łącznie ze smakiem. Kiedy wlokła się półprzytomna do łazienki, usłyszała jak zadowolony bohater rozmawia przez telefon ze swoją mamą:

- ... tak, tak, zrobiłem na jutro gulasz, taki zwykły, prosty... hahaha... a co to trudnego... hahaha ?

Siłownia tego dnia była nie lada wyzwaniem, ale zaparła się Rodzicielka i podążyła ku przybytkowi bólu i mordęgi. Na miejscu napotkała znajomą, z którą razem pomykają na orbitrekach, gubiąc kilogramy i wyżalając się z tygodniowych rozterek. I dziś obie miały wiele do powiedzenia. Kiedy temat zszedł był na temat zbliżającego się święta, Rodzicielka postanowiła pochwalić się dokonaniami kulinarnymi. Ciasto dyniowe co prawda wyszło plaskate i tłuste, ale sernik prawie wyfrunął z piekarnika. Na nieszczęście, kiedy już Rodzicielka opowiedziała o ciastach własnej roboty, wtrąciła niezdarnie zdanie o gulaszu Taty. Znajoma stanęła jak wryta i przestała oddychać. Rodzicielka zdumiona poszła w jej ślady, nie rozumiejąc nagłej, gwałtownej reakcji. Po chwili wszystko stało się jasne.

- Twoj mąż zrobił gulasz??? - zapytała zaszokowana Beata - Obiad zrobił???

- Tam zrobił. - próbowała umniejszyć zasługi Taty Rodzicielka. WSZAK BYŁY MNIEJSZE!!! - Bajzel zrobił, a nie obiad.

- Nie wierze. - nie mogła dojść do siebie Beata - Pracuje i gotuje. Anioł nie chłop.

Wieczorem Rodzicielka zdała relację z rozmowy z Beatą Tacie. Zaczął się śmiać, a potem spoważniał.

- Dzisiaj, jak kupowałem masło i tą blachę na ciasto, wiesz, to kasjerka powiedziała do mnie: "żona będzie zadowolona z blaszki". Powiedziałem jej: "czemu żona, to dla mnie, ja będę piekł ciasto." - a potem markotny dodał -  Nie uwierzyła.


2015-10-25

Upominki

Niedziela.
Kościół.
Koniec mszy na 10.00.
Rodzicielka z Tatą i dwoma Skorpionami wychodzi z kościoła. Po drodze zabiera ze stoliczka w przedsionku karteczki na WYPOMINKI. W ostatniej chwili Tata chwyta z tego samego stoliczka kilka pustych kopert. Kiedy idą do auta Rodzicielka pyta Taty:

- Co to za koperty?

Tata patrzy na żonę z bezgranicznym zdumieniem. Potem pokazuje na trzymane przez nią w ręce karteczki wypominkowe i mówi:

- No... na UPOMINKI...


2015-10-22

Kolega

Od kiedy Młodszy Skorpion Sztabowy po raz piąty zmienił szkołę, ma problemy z kolegami, a właściwie z ich brakiem. Kręgi gimnazjalne są tak zwarte, że MSS, który dołączył do klasy w trakcie trwania drugiego roku, nie miał szans zespoić się z grupą (dzieciaki w tej klasie znają się od przedszkola). A że jest Skorpion człowiekiem towarzyskim, wylewnym i zabawowym – i do czasu pechowej zmiany szkoły – brylował w grupie rówieśniczej bez żadnych problemów, dziś samotność daje mu się we znaki. Ciało pedagogiczne też nie przyczynia się do poprawy sytuacji, upierając się, że problemu nie ma, istnieje tylko w głowie Rodzicielki, a sam zainteresowany jest po prostu samotnikiem, lubi przebywać w swoim towarzystwie i na własne życzenie alienuje od reszty. No cóż, można się upierać, że niebo jest zielone, co by mieć święty spokój.

Raz na jakiś czas MSS wraca do domu z oczami mokrymi od łez, z życiem bez sensu i z żalami do świata. Rodzicielka robi wtedy co może, żeby pociechę swoją pokrzepić i wlać koloru w szarą codzienność, ale bywa różnie.

Raz na jakiś czas jest wręcz odwrotnie. Na horyzoncie pojawia się ktoś, kto „jest świetny, lubi to co ja, ogląda te same filmy, gra w te same gry i słucha ten samej nuty”. Wtedy Rodzicielka też go lubi, kimkolwiek jest. Ale gimnazjaliści są nieprzewidywalni i wpadają w różne nastroje, które zazwyczaj kończą przyjaźń i sprawiają, że życie znowu jest bez sensu.

Dochodzi Rodzicielka do wniosku, że tak być musi i to jest właśnie ten czas, kiedy tak się dziać będzie. Nie można temu zaradzić. A dziwnym sytuacjom nie ma końca.

Nie dalej jak wczoraj, wracająca z pracy Rodzicielka zauważyła siedzącego koło klatki młodzieńca, na oko rówieśnika Młodszego Sztabowego. Smarkacz uśmiechał się dziwnie, trochę bezczelnie. W klatce kobieta wpadła na Skorpiona, który zeskakując ze schodów zawołał: 

- Idę z kolegą do sklepu!

- Idź! – zawołała za nim kobieta – Tylko wróć za godzinę, na obiad!

Wtedy jednak drzwi do klatki otworzyły się i stanął w nich „kolega” (jak się czytelnik już domyślił, był nim bezczelnie uśmiechnięty smarkacz). Niedorostek ów, imieniem Tomek, niższy i chudszy jeszcze niż Skorpion, ale odziany identycznie i z identyczną, rozdmuchaną fryzurą, popatrzył na Rodzicielkę dziwnym, maślanym wzrokiem i rzekł niespodziewanie:

- Mamo.

Na te słowa Skorpion wypalił:

- To jest moja mama nie twoja.

Ten jednak nie zważając na nic podszedł do Rodzicielki, chwycił ją za rękę, następnie chwycił za rękę Skorpiona, spojrzał kobiecie w oczy i powiedział:

- Mamo, chcieliśmy ci coś powiedzieć…

Kilka myśli zderzyło się ze sobą u wejścia do działu MYŚLENIE – ROZUMIENIE w mózgu Rodzicielki.

Pierwsze co pomyślała, to: - Matko jedyna, toż to drugi Kuba!!! – a odnosiło się to do teatralnego sposobu przekazania wieści, którego Skorpion - przyszły aktor i kabareciarz - nie powstydziłby się.

Druga myśl zawirowała, gdzieś wokół sensu słów Tomka, ale szybko została zepchnięta w przepaść w dziale FANTASY I SCIENCE FICTION.

Kolejna wpadła jak pijany zając, tratując wszystko i szybko znikając: - Nowy kolega. Wczoraj go jeszcze nie było, jutro go pewnie już nie będzie.

Po pół godzinie Skorpion powrócił do domu z kwaśną miną. Tomek MUSIAŁ JUŻ IŚĆ.

Szkoda mi Skorpiona, ale i jestem z niego dumna. W tej dość ciężkiej dla niego sytuacji, próbuje wyważyć na co się skarżyć, a na co nie. Najwyższa pora. Więc nie ze wszystkim przybiega, nie na wszystko się żali, próbuje zachować twarz, zacisnąć zęby. 
A to nie takie łatwe, jak się jest pierworodnym Rodzicielki.

Taka sytuacja

Starszy Skropion Sztabowy w drodze do sklepu opowiada:

Dziwna sytuacja dzisiaj. Idę ulicą i nagle podbiega do mnie jakiś dziwny chłopak, przedziwny był, spłoszony jakiś, nie wiem i mówi do mnie: 

- Ej! Kolego! Masz pożyczyć emejla?

- Emejla chcesz pożyczyć? – pytam.

- No, pożycz na chwilę emejla. Bądź kolegą. – trzyma mnie za rękę i żebra.

Zgłupiałem totalnie, bo jak tu pożyczyć maila człowiekowi na ulicy (dobra dusza, zastanawiał się jednak jakby tu pomóc – dop. Rodzicielki), ale w końcu mu powiedziałem, że EMEJLA – NIE POŻYCZAM!

:)

2015-10-15

Pecha

Tata zaciął się w PALEC. Buczy, że boli. Rodzicielka - zajęta czym innym - podsuwa mężowi różne rozwiązania, na które sam by nie wpadł.

- Przemyj wodą utlenioną.

- Oszalałaś... będzie szczypać!!

- To wodą chociaż.

- I co to da?

- To weź chociaż... - nagłe olśnienie - ... przemyj tym mydłem do higieny intymnej, ono ma niskie pH.

- No myłem ręce wcześniej tym mydłem... i jak widzisz miałem... PecHa.

:)