W szkole, na przyrodzie dominuje temat płciowości człowieka. W podręczniku cały czas przewija się golizna, organy wewnętrzne, macice, prącia i inne sprawy, na których widok Młodszy Skorpion Sztabowy, tudzież Starszy Skorpion Sztabowy na zasadzie zapuszczania ciekawskiego żurawia, reagują obrzydzeniem.
Dziś - PRZY OBIEDZIE - wpłynął temat robienia TEGO.
MSS: ... a bo koledzy mówią, że żeby zrobić dziecko trzeba wkładać tego... no... eee nie chce mi się o tym gadać.
R: To nie słuchaj kolegów. Masz wiedzieć tyle ile mówi pani od przyrody.
MSS: W ogóle to Karol mówił, że ten... no... że widział jak jego rodzice TO robili i on mówił, że się przestraszył, bo powiedział, że jak się TO robi, to nie można oddychać.
2011-03-22
2011-03-17
Baśń o wojowniku Arnoldzie
Ponieważ blog ten jest luźnym zapisem z życia Skorpionów i twórczość radosna nie raz znajdowała swe miejsce pośród postów, dziś więc zamieszczam dzieło Młodszego, a właściwie zadanie domowe, które polegało na napisaniu baśni na dowolny, fantastyczny temat.
Kto chce niech czyta.
Acz nieobowiązkowo.
Ocena pani od polskiego poniżej. Nie wiem czy 4- to dobra ocena w tym wypadku. Obniżona przez błędy interpunkcyjne (!). Może faktycznie, nie ma co przyzwyczajać młodzieży do łatwych sukcesów. Ale można też przy okazji ubić zapał.
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
Legenda o wojowniku Arnoldzie
Rozdział 1.
ARNOLD NAPOTYKA DZIWNEGO STWORA
Arnold był dzielnym i silnym wojownikiem,chociaż nie zawsze rozwiązywał konflikty mieczem. Miał 29 lat.
Mieszkał w lesie niedaleko miasta Daros. Miał tam niewielki domek przy leśnej ścieżce, w którym dach był cały podziurawiony, drzwi były ze spróchniałego drewna, a okna z powybijanymi szybami.
Arnolda jedyną linią obrony przed dzikami i wilkami i - tym najgorszym - demonami był jego miecz. Wszystko było stare i zniszczone, prócz tego miecza, który miał od urodzenia.
Kiedy Arnold był mały rodzice włożyli go do małej łódeczki z tym mieczem, położyli na wodę, a on odpłyną, ale widział jak demony zabijają jego rodziców. Przez 8 lat wychowywał go leśniczy, który potem zmarł. Arnold w wieku 8 lat musiał radzić sobie sam.
Nie było łatwo, ale przetrwał do wieku 29 lat.
Pewnego dnia Arnold jak to zawsze o godzinie 15:30 wyszedł na polowanie i tam w głębi lasu ujrzał piękną dorodną sarenkę. Korzystając z tego, że sarna go nie widziała puścił dwie strzały w jej kierunku. Jedna trafiła w nogę, a druga w drzewo. Spłoszył sarnę, ale wyruszył za nią. Gdy tylko zauważył. że ucieka wystrzelił jeszcze dziewięć strzał i spudłował. Sarna doprowadziła go do pustkowia i wyzionęła ducha. Arnold rzucił się w kierunku sarny zanim jakiś dzik ukradnie jego zdobycz. Po podniesieniu sarny położył ją na plecy, porozglądał się dookoła. Usłyszał szelest i krzyknął puszczając na ziemie zdobycz:
- No co wyłaź potworze, chcę zobaczyć twoją głowę, żeby ją przestrzelić i....
I tu skończył bo bestia skoczyła na niego i zaczęła uderzać Arnolda swoimi wielkimi pięściami, a Arnold bronił się łukiem, a gdy bestia zniszczyła łuk co bardzo rozzłościło Arnolda odepchnął demona i powiedział ze smutkiem i wściekłością:
- Zniszczyłeś mój łuk demonie!
Na co stwór wydał z siebie okrzyk bojowy, co brzmiało coś jak goryl, a potem znowu zaatakował. ale tym razem Arnold zdążył przeszyć go nożem.
Podniósł obie zdobycze i szczęśliwy, że dokonał zemsty za zniszczenie łuku i że wraca z dwoma zdobyczami do domu,pomaszerował do chałupy. Gdy do niej doszedł, kopniakiem rozwalił spróchniałe drzwi, które rozpadły się na kawałeczki. Położył sarnę na ziemi, a dziwnego"goryla" - jak nazywał stwora - na stole.
"Goryl" był identyczny jak zwykły goryl,ale odróżniał się kolcami na rękach, ogonem i rogami. Arnold uznał nazywać to stworzenie demonem, odkroił mu nogę, która posłużyła mu za kolację, a po posiłku położył się na materacu i usnął chrapiąc dosyć głośno.
Rozdział 2.
KRÓL ZAPRASZA ARNOLDA DO ZAMKU DAROS
Kiedy wieść o zabiciu „goryla” się rozeszła, Arnold został zaproszony do zamku przez króla Morfeusza. Chciał on omówić z nim kilka spraw na temat demonów. Gdy Arnold dotarł do zamku straż nie przepuściła go przez bramę, bo uznali go za włóczęgę, a wtedy on oznajmił im:
- Jam jest Arnold i mam stanąć w obliczu króla Morfeusza, a jeśli mnie nie wpuścicie to…
Na to strażnik bez żadnych obaw spytał:
- To co ha! ha! ha! ha! Co nam zrobisz?
Zezłoszczony Arnold pokazał im jego miecz, na co strażnik krzyknął do innego strażnika na górze:
- Otworzyć! Otworzyć bramę! Szybciej!
Arnold zadowolony przejechał przez bramę z dumną miną, a gdy jechał przez wioskę widział wszystkich wystraszonych mieszkańców, którzy patrzyli na niego.
Gdy dotarł do sali tronowej pierwsze pytanie które zadał było:
- O panie skąd ten strach w ich oczach?
A Morfeusz po zastanowieniu odpowie-dział:
- Z tego powodu, dla którego ciebie tu kazałem przyprowadzić… tak demony.
Arnold spytał:
- Co mam zrobić? Mów co?
- Słyszałem że dobrze walczysz prawda? - spytał król.
- Tak panie bardzo dobrze! - odparł Arnold.
- A więc dam ci kilku ludzi, abyś razem z nimi wyruszył i wybił demony grasujące w okolicy.
Na to Arnold odpowiedział godnie:
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem królu.
Morfeusz widząc w nim nadzieję na zwycięstwo z demonami odpowiedział:
- Świetnie, idź więc odpocząć w pokoju, który dla ciebie przygotowała służba, bo zaczynamy z samego rana!
- Tak panie. - odpowiedział Arnold i jak powiedział, tak i zrobił.
Rozdział3.
ARNOLD WALCZY Z DEMONAMI PRZED MURAMI ZAMKU DAROS
Arnold z samego rana wyruszył z czterema najlepszymi ludźmi króla. Czekali do wieczora przygotowując zasadzę. Demony zjawiły się, a swoim ogonem potrafiły przeciąć drzewo. Jeden z ludzi oberwał z ogona, a wtedy drugi wziął go i zaciągnął za krzaki.
Arnold miał kolczugę ze skóry demona i mógł obrywać z ogona i nic by mu się nie stało.
Po zabiciu 4 czy 6 demonów reszta się wycofała. Było 2 rannych, których zaciągnięto do zamku gdzie uzdrowiciele pomogli wyleczyć rany w walce z demonami, a na dowód pokonania demonów Arnold przyniósł głowę demona. Król wynagrodził grupę, a następnie zaprosił do siebie pięciu najlepszych(razem z Arnoldem) i prze-mówił:
- Słuchajcie dam wam 50 ludzi i podążajcie do zamku wrogiego czarodzieja. Przynieście mi jego głowę, a tak was wynagrodzę jak jeszcze nigdy!
Na to Franki, jeden z rycerzy, a inni byli to Alan, Gorn i Diego – odpowiedział:
- A jak nie wrócimy żywi?
Tego król się nie spodziewał i odparł szybko:
- Idźcie do łóżek, jutro wyruszamy.
I odszedł. Wtedy wojownicy poszli do łóżek,ale Arnold nie mógł spać, bo ciągle dręczył go strach, że może zginąć, że nie przeżyje,ale na szczęście wkrótce stres zniknął i cała drużyna zasnęła jak pozabijana,chrapiąc, ale nie dorównując Arnoldowi, który chrapał najgłośniej.
Rozdział 4
SZTURM NA ZAMEK WROGA ZŁEGO CZARODZIEJA AZWOTA
Zamek wzbudzał lęk w żołnierzach.
Zaszturmowali na zamek. Arnold pierwszy gnał na swym rumaku, a zanim cała kawaleria. Pierwsze strzały orków był niecelne i tylko jeden kawalerzysta został trafiony, ale następna fala strzał była bez pudła. Po przedostaniu się do zamku wroga można było rozprawić się z wrogimi orkami i demonami. Arnold powalił 2 demony i 4 orków i od razu pobiegł do wież,gdzie Azwot strzelał piorunami w ludzi. Nieważne mu było, że przy tym zabijał też swoich ludzi. Wtedy Arnold ujrzał piękną kobietę uwięzioną w klatce i krzyknął
- Azwot przestań!!!
To rozproszyło go i zaczęli walczyć. Azwot swoją czarną laską, a Arnold swym mieczem. Udało się, w końcu odciął Azwotowi głowę inie zastanawiając się długo uwolnił kobietę mówiąc:
- Chodź że piękna pani, bo tu jest niebezpiecznie!
Na co ona odparła:
- No co ty serio? Nie wiedziałam, aż do terazwiesz?
Zaczęli uciekać, lecz gdy tylko zeszli z góry ujrzeli stado pozabijanych ludzi, orków, demonów i tylko najlepsza trójka tam została.
Rozdział 5.
POWRÓT DO ZAMKU I WESOŁE ZAKOŃCZENIE
Okazało się że piękna kobieta ma na imię Katarzyna i po powrocie do zamku zostali wyklaskani, a król wynagrodził ich własnym zamkiem i kilkoma ludźmi. Arnold i Kasia wzięli ślub i Arnold zatrudnił trzech najlepszych do ochrony, razem z 50 innymi ludźmi.
Potem wieśniacy wybudowali sobie w zamkach chałupy i ten zamek rozwinął się w wielkie królestwo, a Arnold był jego królem.
Potem miał dzieci i żyli długo i szczęśliwie. I już nigdy więcej nie musieli walczyć.
KONIEC
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
Kto chce niech czyta.
Acz nieobowiązkowo.
Ocena pani od polskiego poniżej. Nie wiem czy 4- to dobra ocena w tym wypadku. Obniżona przez błędy interpunkcyjne (!). Może faktycznie, nie ma co przyzwyczajać młodzieży do łatwych sukcesów. Ale można też przy okazji ubić zapał.
* * *
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
Legenda o wojowniku Arnoldzie
Rozdział 1.
ARNOLD NAPOTYKA DZIWNEGO STWORA
Arnold był dzielnym i silnym wojownikiem,chociaż nie zawsze rozwiązywał konflikty mieczem. Miał 29 lat.
Mieszkał w lesie niedaleko miasta Daros. Miał tam niewielki domek przy leśnej ścieżce, w którym dach był cały podziurawiony, drzwi były ze spróchniałego drewna, a okna z powybijanymi szybami.
Arnolda jedyną linią obrony przed dzikami i wilkami i - tym najgorszym - demonami był jego miecz. Wszystko było stare i zniszczone, prócz tego miecza, który miał od urodzenia.
Kiedy Arnold był mały rodzice włożyli go do małej łódeczki z tym mieczem, położyli na wodę, a on odpłyną, ale widział jak demony zabijają jego rodziców. Przez 8 lat wychowywał go leśniczy, który potem zmarł. Arnold w wieku 8 lat musiał radzić sobie sam.
Nie było łatwo, ale przetrwał do wieku 29 lat.
Pewnego dnia Arnold jak to zawsze o godzinie 15:30 wyszedł na polowanie i tam w głębi lasu ujrzał piękną dorodną sarenkę. Korzystając z tego, że sarna go nie widziała puścił dwie strzały w jej kierunku. Jedna trafiła w nogę, a druga w drzewo. Spłoszył sarnę, ale wyruszył za nią. Gdy tylko zauważył. że ucieka wystrzelił jeszcze dziewięć strzał i spudłował. Sarna doprowadziła go do pustkowia i wyzionęła ducha. Arnold rzucił się w kierunku sarny zanim jakiś dzik ukradnie jego zdobycz. Po podniesieniu sarny położył ją na plecy, porozglądał się dookoła. Usłyszał szelest i krzyknął puszczając na ziemie zdobycz:
- No co wyłaź potworze, chcę zobaczyć twoją głowę, żeby ją przestrzelić i....
I tu skończył bo bestia skoczyła na niego i zaczęła uderzać Arnolda swoimi wielkimi pięściami, a Arnold bronił się łukiem, a gdy bestia zniszczyła łuk co bardzo rozzłościło Arnolda odepchnął demona i powiedział ze smutkiem i wściekłością:
- Zniszczyłeś mój łuk demonie!
Na co stwór wydał z siebie okrzyk bojowy, co brzmiało coś jak goryl, a potem znowu zaatakował. ale tym razem Arnold zdążył przeszyć go nożem.
Podniósł obie zdobycze i szczęśliwy, że dokonał zemsty za zniszczenie łuku i że wraca z dwoma zdobyczami do domu,pomaszerował do chałupy. Gdy do niej doszedł, kopniakiem rozwalił spróchniałe drzwi, które rozpadły się na kawałeczki. Położył sarnę na ziemi, a dziwnego"goryla" - jak nazywał stwora - na stole.
"Goryl" był identyczny jak zwykły goryl,ale odróżniał się kolcami na rękach, ogonem i rogami. Arnold uznał nazywać to stworzenie demonem, odkroił mu nogę, która posłużyła mu za kolację, a po posiłku położył się na materacu i usnął chrapiąc dosyć głośno.
Rozdział 2.
KRÓL ZAPRASZA ARNOLDA DO ZAMKU DAROS
Kiedy wieść o zabiciu „goryla” się rozeszła, Arnold został zaproszony do zamku przez króla Morfeusza. Chciał on omówić z nim kilka spraw na temat demonów. Gdy Arnold dotarł do zamku straż nie przepuściła go przez bramę, bo uznali go za włóczęgę, a wtedy on oznajmił im:
- Jam jest Arnold i mam stanąć w obliczu króla Morfeusza, a jeśli mnie nie wpuścicie to…
Na to strażnik bez żadnych obaw spytał:
- To co ha! ha! ha! ha! Co nam zrobisz?
Zezłoszczony Arnold pokazał im jego miecz, na co strażnik krzyknął do innego strażnika na górze:
- Otworzyć! Otworzyć bramę! Szybciej!
Arnold zadowolony przejechał przez bramę z dumną miną, a gdy jechał przez wioskę widział wszystkich wystraszonych mieszkańców, którzy patrzyli na niego.
Gdy dotarł do sali tronowej pierwsze pytanie które zadał było:
- O panie skąd ten strach w ich oczach?
A Morfeusz po zastanowieniu odpowie-dział:
- Z tego powodu, dla którego ciebie tu kazałem przyprowadzić… tak demony.
Arnold spytał:
- Co mam zrobić? Mów co?
- Słyszałem że dobrze walczysz prawda? - spytał król.
- Tak panie bardzo dobrze! - odparł Arnold.
- A więc dam ci kilku ludzi, abyś razem z nimi wyruszył i wybił demony grasujące w okolicy.
Na to Arnold odpowiedział godnie:
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem królu.
Morfeusz widząc w nim nadzieję na zwycięstwo z demonami odpowiedział:
- Świetnie, idź więc odpocząć w pokoju, który dla ciebie przygotowała służba, bo zaczynamy z samego rana!
- Tak panie. - odpowiedział Arnold i jak powiedział, tak i zrobił.
Rozdział3.
ARNOLD WALCZY Z DEMONAMI PRZED MURAMI ZAMKU DAROS
Arnold z samego rana wyruszył z czterema najlepszymi ludźmi króla. Czekali do wieczora przygotowując zasadzę. Demony zjawiły się, a swoim ogonem potrafiły przeciąć drzewo. Jeden z ludzi oberwał z ogona, a wtedy drugi wziął go i zaciągnął za krzaki.
Arnold miał kolczugę ze skóry demona i mógł obrywać z ogona i nic by mu się nie stało.
Po zabiciu 4 czy 6 demonów reszta się wycofała. Było 2 rannych, których zaciągnięto do zamku gdzie uzdrowiciele pomogli wyleczyć rany w walce z demonami, a na dowód pokonania demonów Arnold przyniósł głowę demona. Król wynagrodził grupę, a następnie zaprosił do siebie pięciu najlepszych(razem z Arnoldem) i prze-mówił:
- Słuchajcie dam wam 50 ludzi i podążajcie do zamku wrogiego czarodzieja. Przynieście mi jego głowę, a tak was wynagrodzę jak jeszcze nigdy!
Na to Franki, jeden z rycerzy, a inni byli to Alan, Gorn i Diego – odpowiedział:
- A jak nie wrócimy żywi?
Tego król się nie spodziewał i odparł szybko:
- Idźcie do łóżek, jutro wyruszamy.
I odszedł. Wtedy wojownicy poszli do łóżek,ale Arnold nie mógł spać, bo ciągle dręczył go strach, że może zginąć, że nie przeżyje,ale na szczęście wkrótce stres zniknął i cała drużyna zasnęła jak pozabijana,chrapiąc, ale nie dorównując Arnoldowi, który chrapał najgłośniej.
Rozdział 4
SZTURM NA ZAMEK WROGA ZŁEGO CZARODZIEJA AZWOTA
Zamek wzbudzał lęk w żołnierzach.
Zaszturmowali na zamek. Arnold pierwszy gnał na swym rumaku, a zanim cała kawaleria. Pierwsze strzały orków był niecelne i tylko jeden kawalerzysta został trafiony, ale następna fala strzał była bez pudła. Po przedostaniu się do zamku wroga można było rozprawić się z wrogimi orkami i demonami. Arnold powalił 2 demony i 4 orków i od razu pobiegł do wież,gdzie Azwot strzelał piorunami w ludzi. Nieważne mu było, że przy tym zabijał też swoich ludzi. Wtedy Arnold ujrzał piękną kobietę uwięzioną w klatce i krzyknął
- Azwot przestań!!!
To rozproszyło go i zaczęli walczyć. Azwot swoją czarną laską, a Arnold swym mieczem. Udało się, w końcu odciął Azwotowi głowę inie zastanawiając się długo uwolnił kobietę mówiąc:
- Chodź że piękna pani, bo tu jest niebezpiecznie!
Na co ona odparła:
- No co ty serio? Nie wiedziałam, aż do terazwiesz?
Zaczęli uciekać, lecz gdy tylko zeszli z góry ujrzeli stado pozabijanych ludzi, orków, demonów i tylko najlepsza trójka tam została.
Rozdział 5.
POWRÓT DO ZAMKU I WESOŁE ZAKOŃCZENIE
Okazało się że piękna kobieta ma na imię Katarzyna i po powrocie do zamku zostali wyklaskani, a król wynagrodził ich własnym zamkiem i kilkoma ludźmi. Arnold i Kasia wzięli ślub i Arnold zatrudnił trzech najlepszych do ochrony, razem z 50 innymi ludźmi.
Potem wieśniacy wybudowali sobie w zamkach chałupy i ten zamek rozwinął się w wielkie królestwo, a Arnold był jego królem.
Potem miał dzieci i żyli długo i szczęśliwie. I już nigdy więcej nie musieli walczyć.
KONIEC
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
2011-03-04
2011-03-02
Subskrybuj:
Posty (Atom)