Kto chce niech czyta.
Acz nieobowiązkowo.
Ocena pani od polskiego poniżej. Nie wiem czy 4- to dobra ocena w tym wypadku. Obniżona przez błędy interpunkcyjne (!). Może faktycznie, nie ma co przyzwyczajać młodzieży do łatwych sukcesów. Ale można też przy okazji ubić zapał.
* * *
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
Legenda o wojowniku Arnoldzie
Rozdział 1.
ARNOLD NAPOTYKA DZIWNEGO STWORA
Arnold był dzielnym i silnym wojownikiem,chociaż nie zawsze rozwiązywał konflikty mieczem. Miał 29 lat.
Mieszkał w lesie niedaleko miasta Daros. Miał tam niewielki domek przy leśnej ścieżce, w którym dach był cały podziurawiony, drzwi były ze spróchniałego drewna, a okna z powybijanymi szybami.
Arnolda jedyną linią obrony przed dzikami i wilkami i - tym najgorszym - demonami był jego miecz. Wszystko było stare i zniszczone, prócz tego miecza, który miał od urodzenia.
Kiedy Arnold był mały rodzice włożyli go do małej łódeczki z tym mieczem, położyli na wodę, a on odpłyną, ale widział jak demony zabijają jego rodziców. Przez 8 lat wychowywał go leśniczy, który potem zmarł. Arnold w wieku 8 lat musiał radzić sobie sam.
Nie było łatwo, ale przetrwał do wieku 29 lat.
Pewnego dnia Arnold jak to zawsze o godzinie 15:30 wyszedł na polowanie i tam w głębi lasu ujrzał piękną dorodną sarenkę. Korzystając z tego, że sarna go nie widziała puścił dwie strzały w jej kierunku. Jedna trafiła w nogę, a druga w drzewo. Spłoszył sarnę, ale wyruszył za nią. Gdy tylko zauważył. że ucieka wystrzelił jeszcze dziewięć strzał i spudłował. Sarna doprowadziła go do pustkowia i wyzionęła ducha. Arnold rzucił się w kierunku sarny zanim jakiś dzik ukradnie jego zdobycz. Po podniesieniu sarny położył ją na plecy, porozglądał się dookoła. Usłyszał szelest i krzyknął puszczając na ziemie zdobycz:
- No co wyłaź potworze, chcę zobaczyć twoją głowę, żeby ją przestrzelić i....
I tu skończył bo bestia skoczyła na niego i zaczęła uderzać Arnolda swoimi wielkimi pięściami, a Arnold bronił się łukiem, a gdy bestia zniszczyła łuk co bardzo rozzłościło Arnolda odepchnął demona i powiedział ze smutkiem i wściekłością:
- Zniszczyłeś mój łuk demonie!
Na co stwór wydał z siebie okrzyk bojowy, co brzmiało coś jak goryl, a potem znowu zaatakował. ale tym razem Arnold zdążył przeszyć go nożem.
Podniósł obie zdobycze i szczęśliwy, że dokonał zemsty za zniszczenie łuku i że wraca z dwoma zdobyczami do domu,pomaszerował do chałupy. Gdy do niej doszedł, kopniakiem rozwalił spróchniałe drzwi, które rozpadły się na kawałeczki. Położył sarnę na ziemi, a dziwnego"goryla" - jak nazywał stwora - na stole.
"Goryl" był identyczny jak zwykły goryl,ale odróżniał się kolcami na rękach, ogonem i rogami. Arnold uznał nazywać to stworzenie demonem, odkroił mu nogę, która posłużyła mu za kolację, a po posiłku położył się na materacu i usnął chrapiąc dosyć głośno.
Rozdział 2.
KRÓL ZAPRASZA ARNOLDA DO ZAMKU DAROS
Kiedy wieść o zabiciu „goryla” się rozeszła, Arnold został zaproszony do zamku przez króla Morfeusza. Chciał on omówić z nim kilka spraw na temat demonów. Gdy Arnold dotarł do zamku straż nie przepuściła go przez bramę, bo uznali go za włóczęgę, a wtedy on oznajmił im:
- Jam jest Arnold i mam stanąć w obliczu króla Morfeusza, a jeśli mnie nie wpuścicie to…
Na to strażnik bez żadnych obaw spytał:
- To co ha! ha! ha! ha! Co nam zrobisz?
Zezłoszczony Arnold pokazał im jego miecz, na co strażnik krzyknął do innego strażnika na górze:
- Otworzyć! Otworzyć bramę! Szybciej!
Arnold zadowolony przejechał przez bramę z dumną miną, a gdy jechał przez wioskę widział wszystkich wystraszonych mieszkańców, którzy patrzyli na niego.
Gdy dotarł do sali tronowej pierwsze pytanie które zadał było:
- O panie skąd ten strach w ich oczach?
A Morfeusz po zastanowieniu odpowie-dział:
- Z tego powodu, dla którego ciebie tu kazałem przyprowadzić… tak demony.
Arnold spytał:
- Co mam zrobić? Mów co?
- Słyszałem że dobrze walczysz prawda? - spytał król.
- Tak panie bardzo dobrze! - odparł Arnold.
- A więc dam ci kilku ludzi, abyś razem z nimi wyruszył i wybił demony grasujące w okolicy.
Na to Arnold odpowiedział godnie:
- Twoje życzenie jest dla mnie rozkazem królu.
Morfeusz widząc w nim nadzieję na zwycięstwo z demonami odpowiedział:
- Świetnie, idź więc odpocząć w pokoju, który dla ciebie przygotowała służba, bo zaczynamy z samego rana!
- Tak panie. - odpowiedział Arnold i jak powiedział, tak i zrobił.
Rozdział3.
ARNOLD WALCZY Z DEMONAMI PRZED MURAMI ZAMKU DAROS
Arnold z samego rana wyruszył z czterema najlepszymi ludźmi króla. Czekali do wieczora przygotowując zasadzę. Demony zjawiły się, a swoim ogonem potrafiły przeciąć drzewo. Jeden z ludzi oberwał z ogona, a wtedy drugi wziął go i zaciągnął za krzaki.
Arnold miał kolczugę ze skóry demona i mógł obrywać z ogona i nic by mu się nie stało.
Po zabiciu 4 czy 6 demonów reszta się wycofała. Było 2 rannych, których zaciągnięto do zamku gdzie uzdrowiciele pomogli wyleczyć rany w walce z demonami, a na dowód pokonania demonów Arnold przyniósł głowę demona. Król wynagrodził grupę, a następnie zaprosił do siebie pięciu najlepszych(razem z Arnoldem) i prze-mówił:
- Słuchajcie dam wam 50 ludzi i podążajcie do zamku wrogiego czarodzieja. Przynieście mi jego głowę, a tak was wynagrodzę jak jeszcze nigdy!
Na to Franki, jeden z rycerzy, a inni byli to Alan, Gorn i Diego – odpowiedział:
- A jak nie wrócimy żywi?
Tego król się nie spodziewał i odparł szybko:
- Idźcie do łóżek, jutro wyruszamy.
I odszedł. Wtedy wojownicy poszli do łóżek,ale Arnold nie mógł spać, bo ciągle dręczył go strach, że może zginąć, że nie przeżyje,ale na szczęście wkrótce stres zniknął i cała drużyna zasnęła jak pozabijana,chrapiąc, ale nie dorównując Arnoldowi, który chrapał najgłośniej.
Rozdział 4
SZTURM NA ZAMEK WROGA ZŁEGO CZARODZIEJA AZWOTA
Zamek wzbudzał lęk w żołnierzach.
Zaszturmowali na zamek. Arnold pierwszy gnał na swym rumaku, a zanim cała kawaleria. Pierwsze strzały orków był niecelne i tylko jeden kawalerzysta został trafiony, ale następna fala strzał była bez pudła. Po przedostaniu się do zamku wroga można było rozprawić się z wrogimi orkami i demonami. Arnold powalił 2 demony i 4 orków i od razu pobiegł do wież,gdzie Azwot strzelał piorunami w ludzi. Nieważne mu było, że przy tym zabijał też swoich ludzi. Wtedy Arnold ujrzał piękną kobietę uwięzioną w klatce i krzyknął
- Azwot przestań!!!
To rozproszyło go i zaczęli walczyć. Azwot swoją czarną laską, a Arnold swym mieczem. Udało się, w końcu odciął Azwotowi głowę inie zastanawiając się długo uwolnił kobietę mówiąc:
- Chodź że piękna pani, bo tu jest niebezpiecznie!
Na co ona odparła:
- No co ty serio? Nie wiedziałam, aż do terazwiesz?
Zaczęli uciekać, lecz gdy tylko zeszli z góry ujrzeli stado pozabijanych ludzi, orków, demonów i tylko najlepsza trójka tam została.
Rozdział 5.
POWRÓT DO ZAMKU I WESOŁE ZAKOŃCZENIE
Okazało się że piękna kobieta ma na imię Katarzyna i po powrocie do zamku zostali wyklaskani, a król wynagrodził ich własnym zamkiem i kilkoma ludźmi. Arnold i Kasia wzięli ślub i Arnold zatrudnił trzech najlepszych do ochrony, razem z 50 innymi ludźmi.
Potem wieśniacy wybudowali sobie w zamkach chałupy i ten zamek rozwinął się w wielkie królestwo, a Arnold był jego królem.
Potem miał dzieci i żyli długo i szczęśliwie. I już nigdy więcej nie musieli walczyć.
KONIEC
BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ BAŚŃ
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz