2013-07-23

A ja lubię balscyk, mamo?

Rodzicielka już kiedyś pisała, że swego czasu została matką chrzestną dziecięcia przecudnej urody o imieniu Joanna. Rzadko o niej pisze, ponieważ jak na kiepską pisarkę przystało mieszka na odludziu, jest socjopatką i równie rzadko odwiedza ową chrześniaczkę, co o niej pisze. Za co bije się w pierś i o wybaczenie prosi.

Jako, że matka owej Joanny jest siostrą cioteczną Rodzicielki, toteż wieść o zmianach w gabarycie dziecięcia, tudzież stanie zdrowia wyżej wymienionej oraz jej upodobaniach i rozwijających się coraz to nowych zdolnościach regularnie do Rodzicielki dociera, czego białogłowa telefonicznie słucha, łzy rzęsiste ocierając z oka i rombek po podłodze miotając ze złości i z wyrzutów sumienia.

Wczoraj, raz kolejny matka Joanny przecudnej urody telefonicznie kontakt nawiązała i takie oto wydarzenie zrelacjonowała:

Ponieważ gorąco było okrutnie, a ja nie miałam pomysłu na obiad, zapytałam Asi co chciałaby zjeść. Asia zaczęła wymieniać potrawy.

- Może naleśniki?
- Nie, naleśniki są słodkie, a Tobie nie wolno teraz słodkiego.
- To może losołek?
- Rosołek był wczoraj.
- A może pomidolową?
- Pomidorowa była przedwczoraj.
- To może kotlecik?
- A może byś zjadła barszczyku?
- A JA LUBIĘ BALSCYK, MAMO??? - zapytało dziewczę robiąc okrągłe oczka.
- Lubisz. Ostatnio jak zrobiłam barszczyk zjadłaś dwa talerze. - odparła wymownie matka, na co dziewczę - wykazując przenikliwość właściwą chyba tylko dzieciom - zapytało:
- A BALSCYK ZOSTAWIŁAM???

Powiem ci - rzekła matka Joanny - że chwilę mi zajęło zanim zrozumiałam o co ona pyta - rechotała - ale jak zrozumiałam, to boki zerwałam ze śmiechu.

Hy hy hy... :)
Rodzicielka też zerwała. 
I na bloga wrzuciła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz