2013-12-19

Bierzmowanie i kabaret



Skorpiony biorą udział w przygotowaniu do bierzmowania. 

Jak każdy wie, przygotowania owe trwają 3 lata, w czasie których kandydat musi zapełnić książeczkę, świadczącą o tym, że regularnie bierze udział w Eucharystii oraz przyjmuje sakramenty.

Jakieś pół roku temu Starszy Skorpion Sztabowy zakomunikował wszem i wobec, że postanawia zostać ateistą. Za powód owej wiekopomnej decyzji podał „niechęć do chodzenia do kościoła”. Zrazu osłupiali rodzice, obecni w koście w każdą niedzielę i święto, nakazali pociesze podać logiczny argument, który na Sądzie Ostatecznym zdjąłby odpowiedzialność za wiarołomstwo syna przed Obliczem Najwyższego. Po kilku miernych próbach, Skorpion chwilowo poddał się, ale co czas jakiś przybiega z nowym pomysłem, typu: 
- Dlaczego nie uznajecie ateizmu za wiarę?
- A co jeśli ja chcę wierzyć w karnację?
- Dlaczego według was hindusizm jest gorszy od chrześcijaństwa?

Chodzi zatem Skorpioństwo do kościoła, stoi te 40 minut skubiąc czapkę albo dłubiąc z dziurze w spodniach, ale czasem zdarzy mu się zaśpiewać pieśń rzewną albo zgłaszać się krewko, kiedy ksiądz pyta o coś dzieci zgromadzone przy ołtarzu.

Wczoraj, czyli w środę, Rodzicielka, wykazując przenikliwość wielką i przewidując gorący koniec tygodnia, zarządziła wypad na rekolekcje, które się właśnie zaczęły i do spowiedzi, która zapowiadana była już od 2 tygodni. Wspierana wątłym poparciem ze strony Taty, wygoniła dwa męskie niedorostki do przybytku bożego. 

Tam niestety okazało się, że spowiedzi nie ma, a rekolekcje, głoszone monotonnym głosem, w rytm czytanych z kartki słów sprawiły, że jeszcze chwila, a Rodzicielka pogrążyłaby się we śnie zimowym i jakiegoś chrapacza niechybnie by z siebie wydała z tej okazji. Kiedy już wydawało się, że mówca dochodzi do końca przewodu myśli i już się niewiasta zrywała, żeby wyznanie wiary odmówić, kiedy nowa myśl się pojawiała, i nowy cytat zaczerpnięty, i nowy przykład a to o Jasiu, a to o Madzi. Potomstwo i Tata znieśli te tortury lepiej niż Rodzicielka, ale to pewnie dlatego, że – jak wynikało z ich min i zachowania – nie tylko nie słuchali nauk, ale myśleli o dupie Maryni.

Kiedy msza tak się przedłużała, Starszy Skorpion Sztabowy postanowił wydobyć zza pazuchy swoją książeczkę bierzmowanego i – ponieważ wszelka informacja dociera do niego dopiero za trzecim razem, a my tylko dwa razy wspomnieli, że spowiedzi nie ma – jął wypełniać puste rubryki. Co chwila nachylał się do Rodzicielki z mądrym zapytaniem: „A teraz jest Adwent czy Roraty?”, „A to jest msza czy Roraty?” itp. W końcu pochylił się po raz kolejny i szepnął: „Gdzie mam wpisać tą spowiedź?” Rodzicielka otworzyła stronę z wielkim napisem: „SPOWIEDŹ ŚW. KANDYDATA.” W tym momencie śpiew w kościele ucichł, ksiądz pogrążył się w modlitwie i wtedy wyraźnie dało się słyszeć zbyt głośny, skorpioński szept: „Już nie wiem! Tu mam wpisać? Tu? Gdzie jest napisane SPOWIEDŹ ŚWIĘTEGO KANDYDATA?” Tata wychylił się z ławki i machając palcem przy własnym gardle pokazał dziecięciu, że ma być cicho, ten jednak niczego nie zauważył i dalej, trochę zbyt głośno dywagował: „A spowiednik to ja, co nie? Bo przecież ja się spowiadam, to jestem spowiednikiem.” Na to z ławki z przodu odwrócił się najbardziej niezadowolony z wycieczki na rekolekcje Młodszy Skorpion Sztabowy i syknął: „Tak, spowiednik to ty, sam się możesz wyspowiadać i sam sobie daj rozgrzeszenie.” 

Rodzicielka schowała czerwone lico w dłoniach i Bogu dziękowała, że ceremoniał nakazał klęknąć w tym momencie. Tacie oczy zaszły mgłą. Młodszy, jako że był bliżej otrzymał jaskółkę w łeb, Starszy uszedł, pomimo, że Tata rzucił się w bok i siłą odrzutu miał nadzieję dosięgnąć chudzielca, jednak nie pokonał przeszkody w postaci Rodzicielki, która mu stanęła bezwiednie na drodze (siedząc między nim a pierworodnym).

Tego dnia nic się nie udało. Nawet - zaplanowany na ten dzień występ kabaretu Dno - przełożono na następny dzień. Kabaret w kościele wystarczył.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz