Raz na jakiś czas MSS wraca do domu z oczami mokrymi od łez,
z życiem bez sensu i z żalami do świata. Rodzicielka robi wtedy co może, żeby pociechę swoją pokrzepić i wlać koloru w szarą codzienność, ale bywa różnie.
Raz na jakiś czas jest wręcz odwrotnie. Na horyzoncie
pojawia się ktoś, kto „jest świetny, lubi to co ja, ogląda te same filmy, gra w
te same gry i słucha ten samej nuty”. Wtedy Rodzicielka też go lubi, kimkolwiek
jest. Ale gimnazjaliści są nieprzewidywalni i wpadają w różne nastroje, które
zazwyczaj kończą przyjaźń i sprawiają, że życie znowu jest bez sensu.
Dochodzi Rodzicielka do wniosku, że tak być musi i to jest
właśnie ten czas, kiedy tak się dziać będzie. Nie można temu zaradzić. A
dziwnym sytuacjom nie ma końca.
Nie dalej jak wczoraj, wracająca z pracy Rodzicielka
zauważyła siedzącego koło klatki młodzieńca, na oko rówieśnika Młodszego
Sztabowego. Smarkacz uśmiechał się dziwnie, trochę bezczelnie. W klatce kobieta wpadła na Skorpiona, który zeskakując ze schodów zawołał:
- Idę z kolegą do sklepu!
- Idź! – zawołała za nim kobieta – Tylko wróć za godzinę, na obiad!
Wtedy jednak drzwi do klatki otworzyły się i stanął w nich „kolega”
(jak się czytelnik już domyślił, był nim bezczelnie uśmiechnięty smarkacz).
Niedorostek ów, imieniem Tomek, niższy i chudszy jeszcze niż Skorpion, ale odziany identycznie i z identyczną, rozdmuchaną fryzurą, popatrzył
na Rodzicielkę dziwnym, maślanym wzrokiem i rzekł niespodziewanie:
- Mamo.
Na te słowa Skorpion wypalił:
- To jest moja mama nie twoja.
Ten jednak nie zważając na nic podszedł do Rodzicielki,
chwycił ją za rękę, następnie chwycił za rękę Skorpiona, spojrzał kobiecie w
oczy i powiedział:
- Mamo, chcieliśmy ci coś powiedzieć…
Kilka myśli zderzyło się ze sobą u wejścia do działu
MYŚLENIE – ROZUMIENIE w mózgu Rodzicielki.
Pierwsze co pomyślała, to: - Matko jedyna, toż to drugi
Kuba!!! – a odnosiło się to do teatralnego sposobu przekazania
wieści, którego Skorpion - przyszły aktor i kabareciarz - nie powstydziłby się.
Druga myśl zawirowała, gdzieś wokół sensu słów Tomka, ale
szybko została zepchnięta w przepaść w dziale FANTASY I SCIENCE FICTION.
Kolejna wpadła jak pijany zając, tratując wszystko i szybko
znikając: - Nowy kolega. Wczoraj go jeszcze nie było, jutro go pewnie już nie
będzie.
Po pół godzinie Skorpion powrócił do domu z kwaśną miną.
Tomek MUSIAŁ JUŻ IŚĆ.
Szkoda mi Skorpiona, ale i jestem z niego dumna. W tej dość
ciężkiej dla niego sytuacji, próbuje wyważyć na co się skarżyć, a na co nie.
Najwyższa pora. Więc nie ze wszystkim przybiega, nie na wszystko się żali, próbuje zachować twarz,
zacisnąć zęby.
A to nie takie łatwe, jak się jest pierworodnym Rodzicielki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz