2008-06-27

Nasza klasa

Zdarzenia dziś potoczyły się lawinowo.

A zaczęło się niewinnie… od wymiany kilku komentarzy na „naszej-klasie” z dwiema blond-Sikorkami, współtowarzyszkami niedoli Rodzicielki na studiach.

Wymiana zdań o rybach zapiekanych z serem, przetoczyła się na plany dalsze (bardziej mięsne) i skupiła na umieszczonych na nk zdjęciach niewątpliwej urody Skorpionów Sztabowych, którą to Sikorki jęły chwalić (tudzież od mężczyzn nie omieszkały im ubliżać, a Rodzicielkę od teściowej wyzywać). Dość powiedzieć, że przy końcu dnia podzieliły się zgodnie potomstwem Rodzicielki, a ją samą zobowiązały do niewolniczo-dożywotniego przyrządzania ryby z serem na wspólne obiadki.

Uchachana po pachy tą wymianą komentarzy Rodzicielka, nieopatrznie napomknęła wieczorem Skorpionom o dwóch Sikorkach starających się o ich względy (i moje… odnośnie nieszczęsnej ryby zapiekanej). Jakież było zdumienie Rodzicielki, kiedy Skorpiony – wykazując rzadko spotykaną zgodność i jednomyślność – podzieliły się Sikorkami (jak nie przymierzając one nimi), zażądały wyjawienia imion wzmiankowanych, Młodszy zaś - dodatkowego oznaczenia zdjęcia swojej Sikorki czerwonym serduszkiem.

Kładąc ich wieczorem spać i odbierając codzienną dawkę buziaków od Młodszego, Rodzicielka nagle usłyszała:

MSS: Mamo nie mogę Cię za dużo całować, bo nie wiem co zostanie dla mojej dziewczyny.

Teraz w sypialni zaległa cisza.

Co jakiś czas nasilają się tylko szepty:

- Jak moja ma na imię?
- Asia.
- Nie Asia to jest Twoja, a moja?
- Nie wiem.
- No jak ta druga miała na imię?
- Nie wiem!!!
- Ania ty sklerozo, już sobie przypomniałem. Wielkie dzięki.
- (…) Ania to ładniejsze imię niż Asia… bo Asia może się na przykład pomylić z Joasia…

Eeeeeeh nie wszystko trzeba mówić dzieciom.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz