2008-04-23

KRAJ - KA

Jako że jakby tak dodać do KRAJ - babcię i dziadka to wyszłaby KRAJ-KA (a drugich dziadków, przez anagram i dodanie fonetycznej końcówki KRAJ-BaM) uznajemy absolutną przynależność zacnej starszyzny do kroniki Opowieści Skraju i postanowiliśmy przytaczać od czasu do czasu przypadki dziadków i babć, jeśli oczywista spełnią wysokie wymagania publikowanej tu prozy, zawierać będą refleksje i nauki o charakterze wychowawczym, tudzież nauczać będą morałów i mądrości.
Albo będą śmieszne.
Dziś niedzielny przypadek Babci K.

Babcia K. wędrując ostatnio po rodzimym city (co nota bene jest jej ulubioną czynnością, by nie powiedzieć prawie fizjologiczną koniecznością i aby zakończyć – nazwijmy ją Babcią Piechurką (ślicznie)), a więc podążając bezkresem miejskich ulic, w pogoni za pilnymi sprawami, Babcia Piechurka natrafiła ostatnio na… czerwone światło przy skrzyżowaniu ulic.

Stojąc zatem na krawężniku i zgodnie z nakazami ruchu drogowego oczekując na „zielone”, spostrzegła nagle, że jest towarzyszką dwóch 8-latków na rowerkach, którzy utknęli w tej samej nieszczęsnej sytuacji co ona.

Jako że poranek był niedzielny, ruch na ulicy był znikomy, by nie powiedzieć żaden. Cykliści – młodzi i pewnie nie nękani nigdy opowieściami o tragicznych konsekwencjach przechodzenia na „czerwonym” – podjęli niespodziewaną decyzję o przejechaniu przez jezdnię nie czekając na zielone przyzwolenie. Ruszyli więc na swych wehikułach w otchłań niebezpieczną, a w swej zuchwałości nieskończonej jęli i Babcię Piechurkę przekabacać na ciemną stronę mocy.
Jeden z nich odwrócił się do Babci i zakrzyknął:

- Niech pani idzie… co się będzie pani walić !!!

Nie dała się prawa kobieta do grzechu namówić, a i młodociani przestępcy z życiem uszli i kary uniknęli.

THE END
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz