Albo będą śmieszne.
Dziś niedzielny przypadek Babci K.
Babcia K. wędrując ostatnio po rodzimym city (co nota bene jest jej ulubioną czynnością, by nie powiedzieć prawie fizjologiczną koniecznością i aby zakończyć – nazwijmy ją Babcią Piechurką (ślicznie)), a więc podążając bezkresem miejskich ulic, w pogoni za pilnymi sprawami, Babcia Piechurka natrafiła ostatnio na… czerwone światło przy skrzyżowaniu ulic.
Stojąc zatem na krawężniku i zgodnie z nakazami ruchu drogowego oczekując na „zielone”, spostrzegła nagle, że jest towarzyszką dwóch 8-latków na rowerkach, którzy utknęli w tej samej nieszczęsnej sytuacji co ona.
Jako że poranek był niedzielny, ruch na ulicy był znikomy, by nie powiedzieć żaden. Cykliści – młodzi i pewnie nie nękani nigdy opowieściami o tragicznych konsekwencjach przechodzenia na „czerwonym” – podjęli niespodziewaną decyzję o przejechaniu przez jezdnię nie czekając na zielone przyzwolenie. Ruszyli więc na swych wehikułach w otchłań niebezpieczną, a w swej zuchwałości nieskończonej jęli i Babcię Piechurkę przekabacać na ciemną stronę mocy.
Jeden z nich odwrócił się do Babci i zakrzyknął:
- Niech pani idzie… co się będzie pani walić !!!
Nie dała się prawa kobieta do grzechu namówić, a i młodociani przestępcy z życiem uszli i kary uniknęli.
THE END
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz