2010-09-10

Zawieszadełko



To, to coś na co jedni mówią „odstraszacz złych duchów”, a inni „pamiątka znad morza”. Grunt, że wisi na naszym balkonie i przyjemne stuka drewienkami kiedy wieje wiatr. Młodszy Skorpion zasłuchawszy się któregoś dnia stwierdził nawet, że jak się zamknie oczy to się czuje jak w programie tego pana na bosaka (Boso przez świat, Cejrowski). No fakt, jakieś podobieństwa są.

Ja tam przesądna nie jestem. Ale tylko z rozsądku. Mimo wszystko kilka razy się zdarzyło, że takie gadżety, czy to poprzez autosugestię czy inne moce tajemne, zamieszania w domu narobiły.

Jednym z nich był Żyd. Obrazek przedstawiający Ortodoksyjnego Żyda wyciskającego cytrynę do kielicha. Obrazek był bardzo ładny, posiadał śliczną ramkę i kolorystycznie pasował do przedpokoju. W dodatku ktoś jeszcze szepnął do ucha (no właśnie – KTO!???), że jak Żyd jest w domu, to i pieniądze są.Wiadomo człowiek chciwy jest nim się opamięta. To Żyda kupił. I powiesił go w pasującym do obrazka przedpokoju.

No i się zaczęło.

Najpierw dostało się najmłodszemu. W czasie powrotu z jakiejś nadjeziornej eskapady, zbyt szeroko otwarte okno i przeciąg w aucie wywołały u niego postrzał czy jak kto chce lumbago. Od głowy po pas był zesztywniały, a każdy ruch powodował ból. Kto zna Kubę wie jak potworny to był ból i potrafi sobie wyobrazić jak wymownie Skorpion okazywał cierpienie. Dom drżał w posadach,a na wszystkich kryształach w domu pojawiły się pęknięcia. Fakt faktem ból przy tej dolegliwości jest spory i skończyło się na wycieczce karetką do szpitala. (Nota bene tam dopiero stwierdzono co dolega Sztabowemu).

Po Kubie przyszła kolej na tatę. Robiąc porządki w piwnicy spuścił sobie na nogę jakąś część dziwnej maszynerii i zafundował sobie krwawe wybroczyny z ranami szarpanymi i miejscowymi podpuchnięciami od kolana po stopę. Wzdłuż piszczela, co dopowiem jeszcze by wzmocnić wrażenie i grozę sytuacji.Obyło się bez szpitala i co ważniejsze bez karetki.

Niewielka odległość między zdarzeniami kazała Rodzicielce przyjąć pewne podejrzenia. Już wcześniej zdawało się jej, że czuje od obrazka z Żydem jakieś złe intencje. Tego dnia, po wypadku męża najdroższego oświadczyła na głos, że wie czyja to sprawka i jak jeszcze coś złego się wydarzy będzie niewesoło. Co powiedziawszy zarejestrowała lewym uchem syrenę, która zbliżała się do drzwi mieszkania. Po sekundzie do domu wpadł Adi, zalany łzami i zrozpaczony. Pomiędzy strzępami podartych spodni widać było krwawą miazgę, która pozostała po kolanie Skorpiona.

Nie będę tu opisywać co działo się potem z biednym obrazkiem z Żydem. Blog musiałby być od 18 lat, a sceny te przeznaczone byłyby tylko dla czytelników o mocnych nerwach. Dość powiedzieć, że obrazek przestał istnieć.

Drewniane zawieszadełko na razie kołysze się spokojnie i krzywdy nikomu nie robi. Wręcz przeciwnie właśnie, nastroje jakby złagodniały,a na opustoszałym balkonie wciąż kręcą się jacyś goście. Jak nigdy. Może prawdziwie od serca dany.

Buzia Monia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz