SSS: Mówię ci mamo tam były pajęczyny i zimno tam było i tam były nawet kościotrupy, bo ich zapomnieli sprzątnąć przed naszym przyjazdem...
* * *
Wieczorem rozpętała się burza z piorunami. Błyskało niesamowicie i grzmiało. MSS cały w strachu przyszedł do mamy i - mimo duchoty - leżał przykryty po same uszy.
W pewnym momencie burza nagle ustała i można było usłyszeć, jak pada deszcz.
W tej chwili spod kołdry dał się słyszeć zaspany głos:
MSS: A co to ...? Pada...? Najpierw burza... teraz deszcz......... Jak nie urok............. to serwetka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz